Tegoroczny sezon Pucharu Świata Maciej Kot rozpoczął od inauguracyjnych konkursów w Lillehammer, jednak nie udało mu się zdobyć tam punktów. Po krótkiej przerwie wrócił do składu na zawody w Wiśle. W piątkowych kwalifikacjach skok na 121,5 metra dał mu 34. miejsce. Taką samą lokatę zajął również podczas sobotniego konkursu. "Ten skok był spóźniony i właśnie tego zabrakło. To był główny błąd, bo całościowo wyglądał podobnie jak w kwalifikacjach. Myślę, że gdyby odbicie nastąpiło, choć metr wcześniej, to spokojnie byłyby te punkty. Nadzieja przez chwilę się tliła, bo faktycznie chyba dziesięciu zawodników z rzędu, poza Kubą, wskakiwało za nas. Ta pierwsza trójka Polaków wyglądała obiecująco." - przyznał Maciej Kot. Maciej Kot miał nadzieję do samego końca. Ostatecznie jednak zabrakło Awansu do drugiej serii nie udało się wywalczyć również Piotrowi Żyle, który dzień wcześniej był najlepszym z Polaków. – Piotrek od razu mi powiedział: "Nie patrz na to, braknie, bo te skoki po prostu nie były dobre". "Warunki były dzisiaj dużo lepsze niż wczoraj. Myślę, że patrząc na prognozy, które mieliśmy, wszyscy mogą zaakceptować taki konkurs. Zeskok został świetnie przygotowany. Rzeczywiście, można powiedzieć, że to nawet nie jest klasyczny wiatr, ale raczej ruch powietrza, który zmienia kierunek. Te zmiany przy tak niskiej belce startowej mają ogromne znaczenie. Kiedy nagle wiatr się obraca i zamiast plus dwóch czy trzech punktów dostajesz minus dwa, to robi różnicę." – dodał. Drugi konkurs indywidualny rozpocznie się o godzinie 15:15, a poprzedzą go kwalifikacje zaplanowane na 13:45. Z Wisły - Natalia Kapustka, Interia Sport