Dziś o 17 w Szczecinie odbędzie się ósmy siatkarski Mecz Gwiazd. Nie zabraknie znanych siatkarzy, jak Krzysztof Ignaczak, Jakub Jarosz, czy Daniel Pliński, ale też przedstawicieli innych dyscyplin, jak Maciej Kot i jego brat Jakub, czy wioślarz Marek Kolbowicz. Mecz Gwiazd, a także cały weekend imprez pod nazwą "Siatkarze dla Hospicjum" ma na celu przede wszystkim zasilić konto Fundacji Zachodniopomorskie Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych. Maciej Kot na meczu Gwiazd zjawi się już nie po raz pierwszy. Nasz skoczek powiedział, że przyjechałby na tę imprezę nawet bez zaproszenia. - Już od paru lat tak mówię. Oprócz szczytnego celu związałem się emocjonalnie ze swoimi przyjaciółmi, z którymi gram na turnieju amatorskim, ale też w Meczu Gwiazd. To dobra okazja, by raz do roku spotkać się w miłym gronie. W Szczecinie można połączyć przyjemne z pożytecznym i poprzez grę z siatkarzami pomóc dzieciom z hospicjum. Mam wielki szacunek dla organizatorów, że co roku przygotowują taką akcję - powiedział nam reprezentant Polski. Nasi skoczkowie mają za sobą już trzy zgrupowania, przygotowujące do nowego sezonu. Najcięższe było to pierwsze na kanaryjskiej Fuerteventurze. - Wielu ludzi myślało, że jedziemy na wypoczynek, a my tam przede wszystkim bardzo ciężko trenowaliśmy. To były najgorsze zajęcia, monotonne, ciężkie, takie, po których bolą nogi i nic się nie chce. Nie było łatwo, ale okoliczności przyrody sprzyjały regeneracji - wspomina Kot. "Biało-czerwoni" po blisko dwóch miesiącach wznowili już zajęcia na skoczni. Ostatnie zgrupowanie w Szczyrku miało być tajne. Nikt z kadry nie chciał zdradzić, gdzie ma się odbyć. Po co takie zabiegi? - Po to, żebyśmy trenowali w spokoju. Takie zajęcia na skoczni cieszą się dość dużą popularnością, chcieliśmy te pierwsze skoki oddać w skupieniu na pracy. To się udało. Była to decyzja trenera Stefana Horngachera, którą musieliśmy uszanować - mówił nasz skoczek o zgrupowaniu, w którym wzięli udział zawodnicy z kadr A i B oraz juniorzy. - Zaczęliśmy z wyższego poziomu niż w zeszłym roku, bo wiele spraw przez ostatni rok zdążyliśmy zmienić. Rok temu po przyjściu nowego trenera była duża zmiana od początku, teraz jest nam łatwiej zaadaptować się do tego. Kilka pierwszych skoków to zawsze jest szukanie czucia, poza tym po zimie zmienia się śnieg na igelit, a ponad miesiąc bez nart na nogach też robi swoje - powiedział Kot. W przyszłym tygodniu ekipa Horngachera wybiera się na kolejne zgrupowanie, tym razem do austriackiego Hinzenbach. Jak "Biało-czerwoni" podejdą do sezonu letniego? - Letnia Grand Prix to nie jest nasz cel sam w sobie. Oczywiście będziemy skakać w zawodach, ale tylko w Europie, odpuścimy starty w Azji. Przede wszystkim będziemy się przygotowywać do zimy, a w trakcie tych przygotowań z marszu będziemy startować w LGP - powiedział Kot, który wygrał ubiegłoroczny cykl LGP. - Nie myślę o obronie tytułu - zapewnił. - Jestem skoncentrowany na tym, co mam poprawić, podchodzę do tego bardzo zadaniowo. Wiadomo, że w zawodach zmobilizuję się na sto procent i będę chciał walczyć o jak najwyższe miejsca, ale to lato nie jest aż tak ważne, żeby rzucać wszystkie siły na szalę - podkreślił. - W zeszłym roku nie szykowaliśmy się specjalnie na Letnią Grand Prix, nawet sprzętowo, mimo to wygrywaliśmy, stawaliśmy na podium. Myślę, że w tym roku nikt się nie będzie martwił, nawet gdy latem skoki będą trochę gorsze. Będziemy mieli poczucie, że jeszcze dużo czasu, by to wszystko poukładać przed sezonem olimpijskim - powiedział Kot. Jak ocenia swój rok współpracy z trenerem Horngacherem? - Trener stworzył mi jasną wizję, jak ma wyglądać poprawny technicznie skok. To dało mi najwięcej. Przez cały czas trzymaliśmy się jednej, sprawdzonej wizji, dążyliśmy do ideału. Jest to bardzo konkretny trener, który wie, czego chce i czego oczekuje - zaznaczył nasz skoczek. Waldemar Stelmach