Michał Białoński, Interia: Co się dzieje z polskimi skoczkami? Sztab szkoleniowy zdecydował, że Dawid Kubacki, Klemens Murańka, Jakub Wolny i Andrzej Stękała zamiast startować w Pucharze Świata w Klingenthal będą trenować w Ramsau, m.in. z pana byłym podopiecznym Grzegorzem Sobczykiem. W Pucharze Narodów jesteśmy nie tylko za Niemcami, Austrią i Słowenią, ale też za Norwegią i Szwajcarią. Czy pan, obserwując to z zewnątrz czuje niepokój? Kazimierz Długopolski, olimpijczyk z Sapporo i Lake Placid, dziś trener skoków i kombinacji norweskiej: Czy ja czuję niepokój? Ja odczuwam obawy! Niepokój to jest mało. Według mnie w tej chwili trzeba robić radykalne cięcie. Co pan ma na myśli? - Niech pan uważa, co powiem: cały sztab szkoleniowy powinien dostać od Polskiego Związku Narciarskiego urlop i to do świąt! Aż tak ostro? - Dokładnie! Sztab szkoleniowy, a nie zawodnicy. Uzasadnienie mej tezy wymaga dłuższego opowiadania. Moje słowa są poparte dłuższym doświadczeniem. Uważam, że zawodnicy czują teraz przesyt, przesilenie, ale dość dziwne, bo nie wiosenne, tylko jesienne. Oni się spotykają kilkaset dni w ciągu roku z trenera, te gadki w koło są takie same. W końcu przyszło zmęczenie materiału. Dlatego w tej chwili należałoby dać chłopakom oddech. Uważa pan, że to pomoże? - Tak, bo skoczkowie są naprawdę dobrze przygotowani od strony fizycznej. Zawodzi tylko mentalność, a obecni trenerzy tu nic nie zaradzą. Ciągle mówią zawodnikom, jakie błędy popełniają, uspokajają, że wszystko dobrze i nic to nie daje. Skoro zawodnik tej klasy, co Dawid Kubacki po występie w drugiej serii konkursu drużynowego mówi, że on czuje, że skok był dobry, to Chryste Panie! Jak oni, tak dobrzy, doświadczeni zawodnicy odbierają? Dlatego uważam, że PZN powinien się zdecydować na radykalne posunięcie i urlopować sztab szkoleniowy. Wydaje mi się, że tylko w ten sposób można odbudować skoczków w jak najkrótszym czasie. Skoki narciarskie: Kazimierz Długopolski wyjaśnia jak to z błędami w skokach jest To faktycznie wydaje się mało wiarygodna metoda, jaką zastosował PZN. Ci sami trenerzy, którzy pracują ze skoczkami przez ładnych kilka lat, którzy ich przygotowywali do sezonu nagle mają poprawić błędy techniczne? Przecież to oni do nich dopuścili. Gdzie tu logika? Jakim cudem mistrzowi świata sprzed dwóch lata Dawidowi Kubackiemu i jego kolegom podupadła technika? Znamy Dawida, to solidny zawodnik, na pewno nie lekceważył poleceń trenerów i sumiennie podchodził do pracy. - Ma pan sporo racji. Sęk w tym, że skoki są specyficzną dyscypliną. Jeśli w nich wkradnie się jakiś błąd, nawet drobny, i jeśli się go natychmiast nie wychwyci, skoryguje, to po kilkudziesięciu powtórzeniach bardzo trudno jest się go pozbyć. Do tego jest właśnie potrzebne oko i instynkt trenerski. Na tym polega fachowość trenera, aby szybko dostrzec i wyeliminować błąd. Ale jak wygląda sytuacja w sztabie szkoleniowym kadry A, to kompletnie nie wiem, bo trenerzy klubowi są całkiem odcięci od jakichkolwiek informacji. Zresztą nie tylko trenerzy, ale też zawodnicy. Dlatego nie wiem, jaka jest sytuacja w drużynie. Podejrzewam jednak, że jest nie najlepsza. Skoki narciarskie. Długopolski: Po spotkaniach z klubowymi trenerami sytuacja ulegała poprawie szybciej niż znika choroba po wizycie u lekarza Uważa pan, że powinna być komunikacja między sztabem trenera Doleżala a klubami, by koordynować proces szkoleniowy? - No właśnie o to chodzi. Jak idzie dobrze, to się nie ma co wtrącać. Natomiast, jeśli zaczyna się coś psuć, a że tak się dzieje, to potwierdziły już niedawne letnie mistrzostwa Polski w Zakopanem. Na nich nagle młodzi chłopcy doskoczyli do naszych mistrzów. Podniecaliśmy się, jakich to mamy dobrych juniorów. Powiedziałem wówczas, że to wcale nie młodzi zanotowali postępy, tylko ci czołowi skoczkowie zrobili regres. I to się niestety potwierdziło w pierwszych zawodach Pucharu Świata. Prawie przez 15 lat byłem w sztabie kadry narodowej w kombinacji norweskiej. I zawsze chciałem spotykać się z trenerami klubowymi. Z wielu względów. Chociażby takiego, że to poprawiało atmosferę, zawodnicy odżywali. Czułem się z tym naprawdę świetnie, niemal tak, jakbym tuż po wizycie u lekarze wyzdrowiał. Nie wiem czy dzisiejsi reprezentanci z kadry A też by nie chcieli, aby móc spotkać się z trenerem klubowym, porozmawiać, usłyszeć podpowiedź. Ale tych spotkań niestety nie ma i to od wielu lat. Nawet przestałem się temu dziwić. Tak po prostu PZN postępuje. CZYTAJ TEŻ: <a href="https://sport.interia.pl/skoki-narciarskie/news-kryzys-polskich-skoczkow-apoloniusz-tajner-dla-interii-najwy,nId,5690407">Apoloniusz Tajner w wywiadzie dla Interii o kryzysie polskich skoczków</a> Kiedy związek zerwał kontakty z klubami? - Za trenerskiej kadencji Apoloniusza Tajnera. Za jego poprzednika Pavla Mikeszki jeszcze były normalne stosunki. Od trenera Tajnera do tej pory nie ma żadnych. Jest totalna izolacja kadry A. Do tego stopnia, że gdy ona trenuje w Zakopanem, to nam nawet nie wolno wejść na skocznię! Wstęp mają tylko sztab szkoleniowy i zawodnicy kadry A. Teraz, gdy wyniki są słabe, można wyłożyć kawę na ławę. Sęk w tym, że jest rok olimpijski. Do igrzysk w Pekinie zostały niespełna dwa miesiące. Można tylko współczuć trenerowi Doleżalowi, czy Adamowi Małyszowi, który zarządza skokami. Przecież czasu jest tak mało, że nawet nie wchodzi w rachubę zmiana trenera, gdyby nawet udało się znaleźć godnego następcę Michala Doleżala. Atmosfera jest nerwowa, nikt nie potrafi znaleźć recepty, nawet Kamil Stoch czuje się skołowany. - Widzi pan, jak to jest. Stwierdza pan suche fakty. Mieliśmy już kiedyś zmianę trenera przed poważną imprezą. Wie pan kiedy? Przed MŚ 1999 r. w Ramsau i Bischofshofen. Wtedy również naszym nie szło. PZN uznał, że trzeba odsunąć trenera Pavla Mikeszkę, bo jego następca (został nim 10 stycznia 1999 r., na 40 dni przed MŚ Piotr Fijas - przyp. red.) będzie uzbrojony w cudowną różdżkę i za przysłowiowe pięć dni zrobi formę. Przeżyliśmy to i wiemy, że to nie zdało egzaminu. Faktycznie, świata wówczas nie podbiliśmy. Sprawdziłem miejsca Polaków na dużej skoczni: 25. Robert Mateja, 32. Łukasz Kruczek, 37. Adam Małysz, 49. Marcin Bachleda; miejsca Polaków na skoczni małej: 22. Mateja, 27. Małysz, 41. Skupień i Kruczek, w konkursie drużynowym Polska była dziewiąta, ledwie o 0.4 pkt przed Rosją. - Dlatego nie ma sensu wymieniać trenerów kadry, tylko trzeba dać zawodnikom kilka dni odpoczynku od nich. Żeby w koło Macieju nie słyszeli tych samych uwag, bo powtarzanie ich grozi pogłębianiem błędów. Oby tak się nie stało, ale przypuszczam, że tak właśnie będzie. CZYTAJ TEŻ: <a href="https://sport.interia.pl/skoki-narciarskie/news-powazny-kryzys-polskich-skoczkow-adam-malysz-zabral-glos-i-p,nId,5694459">Adam Małysz potwierdza słowa o Michale Doleżalu</a> Czyli ma pan nadzieję na odkręcenie, naprawienie błędów? Wiadomo, że w skokach nie zawsze udaje się znaleźć przyczynę obniżki formy danego zawodnika. Kamil Stoch twierdzi, że brakuje mu luzu, Piotr Żyła nie chce zdradzić, co szwankuje, chyba że sam tego nie wie, a Michal Doleżal podobnie. Od Horngachera Żyła słyszał, że w pozycji najazdowej robi "garbik i fajeczkę", co musi poprawić. I to działało. Teraz tych konkretnych uwag brakuje. - Wierzę w to, że przynajmniej trochę uda się uzdrowić sytuację. Natomiast nie bardzo wierzę, że uda się doprowadzić do tak dobrej dyspozycji, jaką skoczkowie mieli w minionych sezonach. Uważam, że sztab jest w stanie poprawić na tyle dyspozycję skoczków, by ci walczyli, może nie o zwycięstwa, ale o miejsca w czołowej dziesiątce. Stać nas na to, aby - przy pewnej dozie szczęścia - w drużynie walczyć o medal na igrzyskach. To według mnie jest realne, że uda się poukładać te klocki. Na pewno nie będzie tak źle jak jest obecnie, ale wątpię też, by było dobrze tak, jak byśmy wszyscy chcieli. CZYTAJ TEŻ: <a href="https://sport.interia.pl/skoki-narciarskie/news-ps-w-wisle-bezradnosc-trenera-spuszczone-glowy-polskich-skoc,nId,5690086">Bezradność trenera Doleżala, spuszczone głowy polskich skoczków</a>Rozmawiał: Michał Białoński, Interia Drugą część rozmowy z trenerem Długopolskim, m.in. o tym, co szwankuje w PZN-ie opublikujemy jutro.