Nie zapadła jeszcze oficjalna decyzja w sprawie Łukasza Kruczka, ale szkoleniowiec najprawdopodobniej po zakończeniu obecnego sezonu przestanie pełnić swoją funkcję. Rozstanie z trenerem ma się odbyć w zgodzie, ponieważ działacze PZN doceniają jego wkład w sukcesy polskich skoczków w poprzednich latach. - Po zakończeniu sezonu usiądziemy w gronie sztabów szkoleniowych i naszych doświadczonych trenerów, aby znaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy - powiedział w rozmowie z x-news Andrzej Wąsowicz, wiceprezes PZN. - Kruczek był, jest i będzie dobrym fachowcem. Myślę, że nawet gdyby doszło do zmiany, to szybko znajdzie pracę - dodał. Według informacji "Przeglądu Sportowego", faworytami do zastąpienia Kruczka są Słoweniec Vasja Bajc (ostatnio pracował z kadrą kobiet USA) lub Austriak Stefan Horngacher (kiedyś prowadził polską kadrę B). Większe szanse ma ten drugi, ponieważ po sezonie wygasa jego umowa z niemiecką federacją. Łukasz Kruczek pracuje z kadrą polskich skoczków narciarskich od marca 2008 roku. Jego podopieczni osiągnęli w tym czasie kilka znaczących sukcesów. Kamil Stoch wygrał dwa złote medale olimpijskie, raz zwyciężył w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, wygrał także mistrzostwo świata. Postępy zrobili także inni zawodnicy, a drużyna zdobyła dwa brązowe medal mistrzostw świata. Obecny sezon jest jednak dla polskiej reprezentacji fatalny. Stoch zajmuje dopiero 20. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, cztery lokaty za nim jest Stefan Hula, ale on pracuje z trenerem Maciejem Maciusiakiem. 25. miejsce zajmuje Maciej Kot, natomiast pozostali Polacy zajmują odległe lokaty. Za złą postawę zawodników zapłaci prawdopodobnie Kruczek. Jeśli szkoleniowiec po sezonie odejdzie z reprezentacji, nie powinien długo narzekać na brak pracy. Jego zatrudnieniem zainteresowana jest bowiem fińska federacja. 40-letni trener miałby pomóc wyprowadzić tamtejsze skoki z głębokiego kryzysu.