Loty narciarskie od dekad rozpalają wyobraźnię kibiców. Trudno się dziwić - podczas, gdy już "tradycyjne" skoki na normalnych i dużych obiektach z powodzeniem uznać można za sport ekstremalny, zmagania na mamutach to zupełnie inna liga. Loty poza granicę 200. (a od kilku lat - nawet 250.) metra trwają znacznie dłużej i wymagają lepszej techniki, a przede wszystkim - wielkiej odwagi. Znakomity przed laty zawodnik, Martin Koch opisywał lot jako "permanentny stan alarmowy". Trudno się wobec tego dziwić, że niektórych tak wielkie wyzwanie przerasta. Janne Ahonen w swojej biografii opisywał przykład kolegi z kadry, Miki Laitinena. Mistrz olimpijski z Albertville w 1998 roku, podczas sesji treningowej mimo zielonego światła nie ruszył z belki. Wolał zjechać windą, z nartami w rękach. Choć w konkursach potrafił się przełamać i oddawał skoki (zajmował 46. i 35. miejsce), "Maska" długo zastanawiał się "po co w ogóle przyjechał z domu na zawody". Ten tekst traktować ma jednak o bohaterach mamucich skoczni. Zawodników, którzy czarowali kapitalnymi lotami było wielu. Którzy z nich zasłużyli jednak na specjalne wyróżnienie? Oto moja, subiektywna lista, wsparta zestawieniami zaprzyjaźnionych specjalistów. Wyróźnienie honorowe - Piotr Fijas Na długo przed erą Adama Małysza na skoczniach świata czarował właśnie Fijas. W 1979 roku wywalczył brązowy medal mistrzostw świata w lotach w Planicy. Zapamiętany został jednak przede wszystkim z uwagi na rekord globu, ustanowiony w 1987 roku na Velikance. Poszybował 194 metry. Do dziś jest to najdłuższy lot stylem klasycznym i... bardzo prawdopodobne, że tak zostanie. Wynik ten dopiero po siedmiu latach poprawił Martin Hoellwarh. Co ciekawe, rekord Austriaka przetrwał tylko chwilę - wyśrubował go Toni Nieminen, tego samego dnia stając się pierwszym zawodnikiem w historii, który "złamał" granicę 200. metra (203). 5. Robert Kranjec Mówisz "loty", myślisz - Kranjec. Trudno wskazać skoczka, który równie dobrze radziłby sobie na mamutach. I to nawet wtedy, gdy wydawał się nie być w najwyższej formie. Przykład? Chociażby sezon 2015/2016, jeden z ostatnich w jego karierze. W jego trakcie na podium konkursów PŚ stawał sześć razy, z czego dwukrotnie w Vikersund i trzy razy w Planicy. Na 27 podiów aż 17 zaliczył na mamutach, a na siedem wygranych tylko jedna przypadła na skocznię dużą. W 2012 roku został mistrzem świata w lotach. Co ciekawe, Słoweniec odnosił tak wielkie sukcesy mimo faktu, że w 2001 roku zaliczył na Velikance bardzo groźny upadek. Tuż po wyjściu z progu stracił kontrolę nad nartą i runął na zeskok. 4. Walter Steiner W Polsce znany przede wszystkim z faktu, że w 1972 roku, podczas igrzysk w Sapporo przegrał z Wojciechem Fortuną o 0,1 punktu. Szwajcar latał jednak znakomicie. Dwa razy zostawał w tej specjalności mistrzem świata, a w klasyfikacji medalowej wszech czasów przewodzi stawce. Był też pierwszym w historii zdobywcą Pucharu KOP (Kulm-Oberstdorf-Planica). W dorobku ma również rekord świata. W marcu 1974 roku ustał w Planicy lot na 169. metr. Tego samego dnia skoczył aż 177, ale nie ustał próby. Gdyby mu się to udało, pozostałby rekordzistą... aż do 1981 roku. Co ciekawe, po zakończeniu kariery Steiner zajął się rzeźbieniem w drewnie. Powstał o nim nawet film dokumentalny, "Wielka ekstaza snycerza Steinera". 3. Matti Nykaenen Jeden z najwybitniejszych zawodników w historii całej dyscypliny siłą rzeczy musiał być również kapitalnym lotnikiem. Wobec ogromu jego sukcesów nie jest trudno przegapić te na mamutach, a jest ich cała masa. Pięć medali MŚ (w tym - jeden złoty) mówi samo za siebie. Niepokorny Fin pięciokrotnie poprawiał też rekord globu. Jego rekordem życiowym było 191 metrów, jakie uzyskał w 1985 roku w Planicy. 2. Stefan Kraft Wracamy do współczesności. Austriak aktualnie dzierży miano nieoficjalnego rekordzisty świata. Jego wynik - 253,5 metra ma już ładnych kilka lat (rekord ustanowił w marcu 2017 roku) a kibice z pewnością nie mieliby nic przeciwko temu, by już za kilka dni w Planicy ktoś, a być może nawet sam 29-latek go poprawił. Dwukrotny zdobywca "małej" Kryształowej Kuli już w tym sezonie pokazał, że latać potrafi jak mało kto. Na nieco zmodernizowanej Vikersundbakken poszybował aż 249 metrów. Według Halvora Egnera Graneruda takiego lotu nie dało się tam ustać. A jednak, Kraft miał na to swój sposób. 1. Gregor Schlierenzauer "Schlieri" w 2009 roku skoczył na "starej" Vikersundbakken (punkt K-185) 224 metry, co było wynikiem lepszym od ówczesnego rekordu aż o pięć metrów. Nie zdołał ustać tego skoku, a gdy podniósł się z zeskoku... pukał się w głowę, mając wyraźne pretensje do jury, że pozwoliło mu skakać w tak dobrych warunkach. "Ależ szaleństwo!" - krzyczał wtedy Włodzimierz Szaranowicz. Był to tylko jeden z wielu przykładów geniuszu austriackiego skoczka, który zdobywał złoto MŚ w lotach, czy trzy "małe" Kryształowe Kule. W marcu 2018 roku, w Planicy był bliski wyrównania rekordu globu Stefana Krafta. Uzyskał taką odległość mimo, że wyraźnie skracał próbę. Skok ostatecznie podpadł, lecz nie miał do siebie najmniejszych pretensji. Euforia była wielka. I tylko żal, że tak wcześnie zdecydował się zakończyć karierę... Mistrzowie okiem innych Powyższa lista mogłaby być zdecydowanie dłuższa, bo znakomitych lotników w historii sportu nie brakowało. Dlatego na koniec wypada oddać głos innym - każdy może mieć przecież na sprawę swój punkt widzenia. Amanda Gawron z redakcji sportowej Interii, zapytana o najlepszych lotników wskazała następującą piątkę: Stefan Kraft, Domen Prevc, Peter Prevc, Robert Kranjec, Kamil Stoch. Redakcyjna koleżanka, Dominika Majdanik postawiła na dość podobne zestawienie w składzie: Jurij Tepes, Stefan Kraft, Robert Kranjec, Peter Prevc i Gregor Schlierenzauer. Jak na sprawę patrzy Piotr Majchrzak? Związany obecnie z Viaplay ekspert na piątym miejscu w swoim prywatnym rankingu umieścił Ryoyu Kobayashiego, na czwartym zaś - Roberta Kranjca. Najniższy stopień podium zarezerwował dla Piotra Żyły, drugie miejsce - dla Stefana Krafta, zaś pierwsze - dla Gregora Schlierenzauera.