Mistrzostwa świata w skokach narciarskich, które rozegrane zostały w Trondheim w tym roku, zostaną zapamiętane na wiele długich lat. Chciałoby się, aby przyczyną takie stanu rzeczy był znakomity poziom rywalizacji i ten na pewno był wysoki, ale "czarną historię" sportu napisali Norwegowie. Sztab kadry gospodarzy przed konkursem na skoczni dużej zdecydował się bowiem na celową manipulację przy kombinezonach, za co zawodników ukarano natychmiastową dyskwalifikacją. Są pierwsze zawieszenia w norweskim związku. Stanowcza reakcja po skandalu Norwegowie niespełna 24 godziny po konkursie zorganizowali specjalną konferencję prasową, na której przyznali się do winy, a właściwie zrobił to dyrektor reprezentacji, który nic o tym procederze nie wiedział. - Oszukiwaliśmy. Próbowaliśmy obejść system. To niedopuszczalne. Przez całą noc robiliśmy wszystko, co możliwe, by wyjaśnić, co się stało. Członkowie sztabu przyznali, że wszyli wzmocnione nici w kombinezony Forfanga i Lindvika. To dla mnie ogromny szok. To stoi w sprzeczności ze wszystkim, w co wierzę - przyznał całemu światu Jan-Erik Aalbu. Trener Norwegó ruszył do tłumaczeń. "Wyczyścił" swoich skoczków Sami skoczkowie zarzekają się jednak, że nic nie wiedzieli i wydali w tej sprawie stosowne oświadczenia, w których odcinają się od manipulacji w swoich strojach. Głos w końcu zabrał także trener kadry, który w poniedziałek został zawieszony. - To był pierwszy raz, kiedy zrobiliśmy coś takiego. Skoczkowie o niczym nie wiedzieli. Odkryliśmy, że im bardziej sztywny jest kombinezon, tym lepiej steruje się sylwetką w locie. To jak w żeglarstwie, sztywniejszy żagiel jest lepszy od luźnego - przyznał Magnus Brevig w rozmowie z "VG.no". Z tym nie zgadza się jednak trener reprezentacji Polski Thomas Thurnbichler. - Jeśli jesteś zawodnikiem, to poczujesz, że masz usztywniony kombinezon w kroczu. To na sportowcach spoczywa odpowiedzialność znajomości przepisów. Dla mnie to jasne, że norwescy skoczkowie wiedzieli, co było w ich strojach - stwierdził stanowczo Austriak w rozmowie z "WP SportoweFakty". Trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek poznamy prawdę w tej sprawie. Sven Hannawald reaguje na norweską aferę. Ostre słowa rywala Małysza, wieszczy koniec Brevig przyznał także, co było motywem tego nagannego działania sztabu kadry. - Dopuściliśmy się manipulacji przy kombinezonach w sposób łamiący przepisy. To było celowe działanie. To było oszustwo. Powodem, dla którego dopuściliśmy się tego czynu, jest fakt, iż na mistrzostwach świata lub innych wielkich imprezach zmniejsza się pole dla ewentualnego błędu, większość zawodników uzyskuje najwyższą formę. Mieliśmy dwóch kandydatów do medalu i chcieliśmy znaleźć się na samym szczycie - przekazał szkoleniowiec. Na całe szczęście przyszła także skrucha i refleksja nad swoimi czynami, choć nie padło słowo "przepraszam". - To była wspólna decyzja. Było nas kilku, ale jako trener główny zdecydowanie powinienem powstrzymać ten proceder. Wielokrotnie zadawałem sobie pytanie, dlaczego to zrobiliśmy. Żałujemy, czujemy się jak zbite psy. Jest mi z tego powodu bardzo przykro. W naszej skokowej bańce staliśmy się ślepi na prędkość i zdecydowanie przekroczyliśmy granicę - zakończył obecnie zawieszony szkoleniowiec.