Dwa dni, dwa konkursy indywidualne i dwa podia w dokładnie takim samym składzie. Letnie Grand Prix w Wiśle przyniosło Polakom dużą dozę pozytywów przed dalszą pracą nad przygotowaniami do nowego sezonu. Zarówno w sobotę, jak i w niedzielę, do czołowej trójki wskoczyli kolejno Dawid Kubacki, Kamil Stoch i Piotr Żyła. - Ta trójka zrobiła, to co miała. Tomek Pilch spisał się bardzo dobrze. Klimek Murańka też, chociaż szkoda, że w niedzielę dobrze nie wylądował. Trzeba się z tego powodu cieszyć - ocenił na gorąco Michał Doleżal. Trener polskich skoczków odwołał się między innymi do pomysłu wspólnych treningów kadry A i B. Sportowcy dzięki temu wzajemnie się uzupełniają, zaś sztab szkoleniowy stara się każdego traktować na równi, przyglądając się z osobna najdrobniejszym aspektom. - Staramy się wszystkim dawać to samo. Myślę, że teraz reszta się obudzi i na pewno będzie chciała wyciągnąć od siebie więcej - powiedział 42-latek. Szkoleniowiec zdaje sobie sprawę z tego, że do Polski nie przyjechało kilka znaczących nazwisk, zaś do zimy pozostało jeszcze sporo czasu. Zapytany o Kamila Stocha przyznał z kolei, że pojawił się u niego problem z timingiem. - Pojawiły się problemy z timingiem. To pierwsze po kilku miesiącach zawody i każdy reaguje inaczej. W Wiśle brakowało, z tego, co policzyłem, około 15 zawodników ze ścisłej czołówki. Do zimy jest jeszcze trochę czasu. Są rezerwy i musimy dalej tak samo pracować - dodał czeski szkoleniowiec.