W sobotę na skoczni narciarskiej im. Adama Małysza zawodnicy zmierzyli się z pierwszą tego lata rywalizacją na igielicie w zawodach tej rangi. Chociaż tym razem w kalendarzu przewidziano jedynie dwa konkursy indywidualne, skoczkowie zdają się nie przejmować sytuacją na świecie, spokojnie przygotowując się do zimy. W pierwszym tego weekendu konkursie w Wiśle-Malince Maciej Kot zajął 20. miejsce. Polak skoczył kolejno na odległość 122,5 m i 118,5 m. Te próby nie pozwoliły podopiecznemu Michała Doleżala na załapanie się do polskiej siódemki zawodników, którzy zasiądą w niedzielę na belce startowej. - Co do skoku, wymaga on dokładnej analizy, którą przeprowadzimy z trenerem. Ogólnie nie jestem zadowolony - przyznał szczerze Kot. Tegoroczne lato jest wyjątkowe. Każdy zawodnik zgodnie przyznaje, że najważniejsze jest to, że w ogóle można zmierzyć się z innymi i sprawdzić swoją formę. Sytuacja może być jednak korzystna z perspektywy przygotowań do nowego sezonu. - To zależy od charakteru zawodnika. Są tacy, którzy potrzebują zawodów, aby ustabilizować rytm i sprawdzić, jak przenoszą poziom z treningów i jak te zadania treningowe przekładają się w sytuacji zawodów. Paradoksalnie może być lepiej, że w lecie nie ma tak dużo zawodów, bo można spokojnie skupić się na długofalowej pracy, patrząc na zimę, a niekoniecznie koncentrując się na letnich zawodach. Aczkolwiek wiadomo, że miło by myśleć o jakimś fajnym wyniku, bo to zawsze dodaje pewności siebie - dodał reprezentant Polski. W niedzielę skoczkowie powalczą w drugim i jednocześnie ostatnim konkursie indywidualnym z cyklu LGP. Kibice będą mogli podziwiać występy Kamila Stocha, Dawida Kubackiego, Piotra Żyły, Tomasza Pilcha, Pawła Wąska, Stefana Huli oraz Klemensa Murańki. Z Wisły Aleksandra Bazułka