Po otwierających sezon zmaganiach na skoczni w Wiśle (zdominowanych przez Polaków) "latający cyrk" przeniósł się do Francji. W Courchevel zaplanowano jeden konkurs indywidualny. Obsada zmagań nie rzucała jednak na kolana - do Francji nie przyjechali między innymi najmocniejsi z naszych skoczków. Treningi i seria próbna pokazały jednak, że "drugi garnitur" również może reprezentować nas bardzo godnie. LGP w Courchevel: Polacy w akcji Jako pierwszy z naszych reprezentantów skakał Klemens Murańka. Niestety - wypadł bardzo słabo, uzyskując na skoczni K-125 zaledwie 99,5 metra. Nie dawało to nadziei na awans i to mimo faktu, że na liście startowej znalazło się zaledwie 42 skoczków, a jeden z nich - Daniel Huber - zrezygnował z oddania próby. Świetnie zaprezentował się w pierwszej serii Włoch, Giovanni Bresadola. Skoczył aż 131 metrów, co niemalże zapewniało mu miejsce w czołówce na półmetku rywalizacji. Niestety, kiepsko wypadł Stefan Hula. Nasz weteran, który w serii próbnej zameldował się w czubie stawki, tym razem skoczył tylko 98,5 metra. Także i on zapomnieć mógł o czołowej trzydziestce. Jarosław Krzak spisał się na szczęście lepiej, lądując na 123. metrze. Adam Niżnik uzyskał 114,5 metra i ten wynik również wystarczył, by skakać w finale. Jako ostatni skakał w pierwszej serii Maciej Kot. Doświadczony już zawodnik, którego nie oglądaliśmy w serii próbnej uzyskał 129 metrów i na półmetku zmagań był wiceliderem, przegrywając tylko z Manuelem Fettnerem, do którego tracił jednak ponad 10 punktów. 16. był Krzak, 25. Niżnik. Hula i Murańka nie awansowali do finału, kończąc zmagania odpowiednio na 37. i 40. pozycji. W finale z podium "spadł" Kot, który ostatecznie był dopiero dziesiąty po skoku na 120. metr. 12. był Krzak (133,5), 23. - Niżnik (115,5). Wygrał Fettner, który w finale postawił kropkę nad "i".