Letnia rywalizacja to z pewnością nie to samo co zimowa, ale czy czuć w ekipie podekscytowanie zbliżającymi się konkursami? Adam Małysz, dyrektor-koordynator w PZN: - Na pewno wszyscy są bardzo ciekawi formy rywali, ale i swojej. Niby wiadomo, że to, co najważniejsze, będzie działo się zimą i każdy może być w trochę innym cyklu treningowym, jednak i tak trudno pozbyć się tego uczucia. Zawodnicy już od dłuższego czasu przygotowują się do sezonu, mają za sobą oddane skoki na różnych obiektach, ale teraz wreszcie będą mogli się porównać. Czy z wyników osiągniętych latem można snuć przewidywania jak rywalizacja będzie wyglądała na śniegu? - To jest bardzo indywidualna sprawa i nie sposób jest tu wskazać jakąś ogólną regułę. W 2016 roku Kamil Stoch stawał na podium Letniej GP, a potem zimą radził sobie bardzo dobrze i w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zajął drugie miejsce, niemal do końca walcząc o zwycięstwo. Rok temu latem nie było tak dobrych wyników, a zima była świetna. Stoch to wybitny zawodnik i ciężko go porównywać do reszty zawodników. Letnie zwycięstwa Macieja Kota w 2016 i Dawida Kubackiego w 2017 roku okazywały się potem dla nich zwiastunem dobrych wyników zimą. - Rzeczywiście następowała potem u nich poprawa, ale z drugiej strony nie aż taka jak sami oczekiwali. Wygrać klasyfikację generalną Letniej GP to absolutnie nie to samo, co regularnie stawać na podium zimą. Z drugiej strony po słabszych występach na igelicie nie ma co załamywać rąk. Jest czas na poprawę, na zbudowanie formy. W tym sezonie najważniejsze będą lutowe mistrzostwa świata w Seefeld. Panu jednak udawało się to łączyć. Dwukrotnie po końcowym triumfie latem, zimą zdobywał pan Kryształową Kulę. - Są zawodnicy, którzy wyjątkowo lubią skakać latem i są też tacy, którzy za tym nie przepadają. Ja akurat byłem wszechstronny, a kiedy przychodziła forma, to po prostu nie miało dla mnie znaczenia, gdzie i na czym skaczę. Zimą wygrywałem też nawet gdy lato nie było tak dobre. Tu naprawdę nie sposób jest wyprowadzić jakąś generalną zasadę. Międzynarodowa Federacja Narciarska postanowiła zająć się zbyt niską wagą u skoczków. Teraz zbyt chudzi według tabel zawodnicy będą mieli krótsze narty. Jak to wpłynęło na polskich zawodników? - Nie było problemów z dostosowaniem się do nowych przepisów. Każdy musiał sobie odpowiedzieć na pytanie, w co bardziej opłaca mu się zainwestować. Czy przybrać na wadze i dzięki temu mieć takie narty jak do tej pory, czy zachować masę i radzić sobie z krótszymi nartami. W naszym przypadku raczej starali się utrzymać wagę. Są do niej przyzwyczajeni. Zobaczymy, jakie to będzie miało przełożenie na rywalizację.