Harald Rodlauer nie jest osobą anonimową w świecie skoków narciarskich. W ostatnich latach 57-latek prowadził kobiecą reprezentację Austrii. To właśnie za jego kadencji Sara Marita Kramer rozwinęła skrzydła w sezonie 2021/2022 i wywalczyła Kryształową Kulę dla najlepszej zawodniczki. W kolejnym roku ten sam sukces odniosła kolejna podopieczna Austriaka, Eva Pinkelnig. Śmiało można więc powiedzieć, że Rodlauer ma już doświadczenie w pracy ze skoczkiniami. Nic dziwnego, że gdy 57-latek zdecydował się opuścił Austriacki Związek Narciarski, Adam Małysz od razu złożył mu ofertę pracy w polskiej kadrze kobiet. Legendarny trener nie dla Polski? Perspektywa pracy w Polsce jest kusząca, ale jak informuje portal "Sport.pl", nie tylko nasz związek kusi Austriaka. Chcą go u siebie także Japończycy i Włosi, gdzie skoki kobiet są na dużo wyższym poziomie. U nas przeżywają głęboki kryzys i trzeba wiele pracy, by odbudować polskie skoczkinie. Kobieca kadra "Biało-Czerwonych" w ostatnim czasie mierzy się z wieloma problemami. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem - zawodniczki bez problemu zdobywały punkty w Pucharze Świata, chętnie jeździły na zawody i współpracowały. Teraz wszystko wskazuje na to, że gdy zagraniczne reprezentacje idą naprzód, w polskiej drużynie pojawia się regres. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Adam Małysz szybko zauważył problem, z jakim zmagają się kobiece skoki narciarskie w naszym kraju. Zapowiedział, że chciałby, by kadrę pań objął w kolejnym sezonie doświadczony trener. Stąd też pomysł, by do polskiego sztabu dołączył Harald Rodlauer. Gdyby jednak nie udało się ściągnąć doświadczonego Austriaka, PZN będzie musiał szukać kogoś innego. Małysz wydaje się bardzo zdeterminowany, by podnieść kobiece skoki, dlatego już niedługo powinniśmy poznać nazwisko nowego trenera reprezentacji Polski. Czytaj także: Rywale Polaków odkrywają karty na kolejny sezon