Nie tylko reprezentanci Polski w skokach narciarskich zmagają się w tym sezonie z wieloma problemami. Sytuacja nie wygląda zbyt ciekawie także u naszych rywali ze Skandynawii. Zawodnicy norweskiej kadry po mistrzostwach świata w lotach w Bad Mitterndorf postanowili wysłać list do Norweskiej Federacji Narciarskiej, wyrażając swoje niezadowolenie ze współpracy z trenerem Alexandrem Stoecklem. Po tym, jak wiadomość o liście tym trafiła do mediów z całego świata, wielu dziennikarzy nie potrafiło uwierzyć w to, co dzieje się wewnątrz kadry Norwegów. Panowie bowiem nieprzerwanie od 2011 roku współpracowali z austriackim szkoleniowcem i ani razu nie żalili się publicznie na to, jak Stoeckl wykonuje swoje obowiązki. Nie tak dawno głos w tej sprawie postanowił zabrać były skoczek norweskiej reprezentacji, który jednak poprosił dziennikarzy “Przeglądu Sportowego", aby nie używali w swoim materiale jego imienia i nazwiska. Jak się okazało, Norwegowie już jakiś czas temu mieli wyrażać swoje niezadowolenia w sprawie współpracy z Alexandrem Stoecklem. "Właściwie ta sytuacja ciągnie się od sezonu 2017/18. W 2018 r. drużyna, która jeździła na Puchary Kontynentalne, wysłała do federacji list w sprawie zachowania trenerów. Clas Brede Braathen nic nie zrobił, więc wysłano go także do Alexa Stoeckla. (...) Szczerze mówiąc, Alex nigdy nie był trenerem. Był bardziej dyrektorem sportowym, którego celem było zbudowanie dobrej reputacji norweskiej drużyny. Nigdy nie był dla zawodników. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale taka jest prawda. Jego i zgromadzonych wokół trenerów nazywaliśmy men's club" - oznajmił emerytowany skoczek w rozmowie z polskim portalem. Afera w norweskim związku, a tu taki komunikat gwiazdora. Padła deklaracja Maren Lundby zabrała głos w sprawie afery w kadrze norweskich skoczków. Wymownie Teraz o aferę w kadrze norweskich skoczków zapytana została także legendarna skoczkini narciarska, Maren Lundby. Mistrzyni olimpijska z Pjongczangu w rozmowie z NRK ujawniła, że długo zastanawiała się, czy powinna zabrać głos w tej sprawie. Ostatecznie jednak zdecydowała się na komentarz. Jedna z najbardziej utytułowanych zawodniczek z historii skoków narciarskich kobiet przyznała jednak, że nie potrafi stanąć po jednej stronie. Jej zdaniem jo, jak potoczyła się ta sprawa, najwięcej krzywdy wyrządziło właśnie trenerowi norweskich skoczków. "Współczuję Stoecklowi, który twierdzi, że nie był tego świadomy. To naprawdę nie fair, że ta sprawa trafiła do mediów. Jestem tym sfrustrowana" - podkreśliła. Niemcy ogłaszają nowy "problem". Niebywałe, co stało się z gwiazdorem