Startujący z numerem "47" Lovro Kos miał rzecz jasna zaprezentować się fanom na legendarnej Okurayamie w Sapporo zdecydowanie wcześniej. Wtedy jednak... nie został dopuszczony do skoku, a zamiast niego w powietrze wzbił się Johann Andre Forfang. Zobacz także: Skoki narciarskie. Wściekli Polacy walczyli o swoje! Borek Sedlak musiał ich uspokajać. Znamy szczegóły! PŚ w skokach narciarskich w Sapporo. Lovro Kos w kuriozalnej sytuacji Jak się później okazało, Słoweniec miał problemy z wiązaniami, lecz dostał jeszcze szansę na to, by go rozwiązać. Nie miał jednak na to wiele czasu i długo nie było jednak wiadomo, czy Lovro Kos ostatecznie wystąpi w zawodach. Ostatecznie 23-latek na szczęście zdołał uporać się z problemami technicznymi i był gotowy do oddania bezpiecznego skoku. Z racji tego, że jego kolejka minęła, został on wpuszczony na belkę dopiero na samym końcu - po Dawidzie Kubackim, który jest liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Skakanie wśród elity nie zbudowało jednak dodatkowej pewności siebie u Lovro Kosa. Słoweniec skoczył zaledwie 114 m, a to nie wystarczyło do tego, by zakwalifikować się do drugiej serii. Ostatecznie 23-latek zakończył zmagania na 43. pozycji. Po pierwszej serii na prowadzeniu był Austriak Stefan Kraft, drugie miejsce zajmował Norweg Halvor Egner Granerud, a trzeci był Aleksander Zniszczoł do spółki z Peterem Prevcem. Dawid Kubacki był piąty, a Kamil Stoch siódmy. Skoki narciarskie. Niewiarygodny rekord skoczni Kamila Stocha! Polak aż się przeraził, komentator oszalał