Wieść o rekordzie Ryoyu Kobayashiego błyskawicznie obiegła świat sportu. I, co nie powinno dziwić, wywołała spore poruszenie. Japończyk poszybował na imponującą odległość 291 metrów na specjalnie przygotowanym obiekcie w Islandii. Austriacki koncern, który był organizatorem akcji, opublikował w sieci wideo rejestrujące skok oraz to, co działo się tuż po nim. Zespół i sam bohater nie kryli radości i ekscytacji. Zareagowała Międzynarodowa Federacja Narciarska i Snowboardowa, która oświadczyła, że próba Kobayashiego nie zostanie oficjalnie uznana. Argumentów jest sporo. Po pierwsze, rekord musiałby paść w oficjalnych zawodach pod egidą FIS, aby wypełnić wymogi określane przez przepisy. Po drugie, to system federacji powinien zmierzyć odległość, i to podczas rywalizacji na obiekcie przez FIS homologowanym. Po trzecie, należy też wypełnić wymogi dotyczące sprzętu. Trzy grosze dorzucił Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata w skokach narciarskich. W rozmowie z TVP Sport przyznał, że jest w szoku, po tym, czego dokonał Japończyk. Nie miał pojęcia, że szykuje się taka inicjatywa. "Na razie to wciąż jest dla mnie szok. Zwłaszcza że, jak się teraz dowiadujemy, to było planowane od bardzo dawna. Od dwóch lat bodajże. O tym wiedziała bardzo mała grupa ludzi. Nie miało prawa być inaczej" - stwierdził. "To, co zrobił dzisiaj Ryoyu, jest przesunięciem granic. Nową erą naszego sportu. To wspaniałe wydarzenie" - dodał, a równocześnie potwierdził, że rekord nie będzie uznany za oficjalny. Media obiegają też entuzjastyczne komentarze innych przedstawicieli świata sportu, w tym Dawida Kubackiego. Kosmiczny wyczyn Ryoyu Kobayashiego. Adam Małysz skomentował. "FIS blokuje rozwój" Ależ niespodzianka na meczu Industrii Kielce. Dawid Kubacki i Kamil Stoch na trybunach. A to nie wszystko Obecnie skoczkowie mają więcej luzu. Do startu następnego sezonu jeszcze sporo czasu, więc mogą odpocząć i zregenerować się po wcześniejszych zmaganiach na skoczni. Dawid Kubacki i Kamil Stoch postanowili wykorzystać ten moment na wycieczkę na mecz Ligi Mistrzów w piłce ręcznej. Na żywo z trybun obejrzeli pojedynek Industrii Kielce i SC Magdeburg. Ich obecność mogła zaskoczyć, wszak wcześniej mało kto wiedział, że interesują się "szczypiorniakiem". To nie wszystko. Kubacki został też zaproszony do wypowiedzi przed kamerą Eurosportu. Poproszono go o komentarz do rekordu Kobayashiego. Skoczek wyjawił, w jaki sposób w ogóle dowiedział się o tak pilnych i robiących wrażenie wieściach. "Dowiedziałem się w drodze, jechaliśmy na mecz. I właśnie w drodze przyszła ta informacja, że rekord świata jest pobity. Tak na szybko widziałem. Rzeczywiście, to, co zrobili, było niesamowite. Niezłe przedsięwzięcie, taką skocznię sobie wybudować i później jeszcze z niej skoczyć" - zaczął. Przy okazji, w przerwie, Kubacki podzielił się wrażeniami, jakie towarzyszyły mu w trakcie spotkania w Kielcach. "To jest piłka ręczna, tu non stop coś się dzieje, nie ma wielkich przerw. Emocje są wspaniałe, kibice dopisują, mamy pełną halę, jest świetny doping, świetny mecz. Jest co oglądać" - zapewniał i dodał: "Oby druga seria była jeszcze lepsza". Dziennikarz od razu żartobliwie go poprawił i wyjaśnił, że w ręcznej nie ma serii (jak w skokach), a są połowy. "Po swojemu chciałem wplątać troszkę" - ze śmiechem podsumował Dawid. Wsparcie jego, Kamila i licznego grona fanów było na wagę złota i przyniosło wymierny efekt. Mistrzowie Polski po zaciętym boju wygrali 27:26. Pod koniec pojedynku doszło jednak do niepokojąco wyglądającego zdarzenia. Felix Claar zdobył bramkę, a upadając, wpadł na Olejniczaka. Noga Michała wygięła się w kolanie, prawdopodobnie mogło dojść do uszkodzenia więzadła, lecz więcej wykażą szczegółowe badania. Dramat reprezentanta Polski. Tuż przed końcem, nawet rywal żądał przerwy. Pierwsze wieści