- Postanowiłem nie czekać dłużej na decyzje związku, ogłaszam że odchodzę z funkcji trenera reprezentacji - powiedział w piątek w Eurosporcie Michal Doleżal. Jego słowa sugerują, że to on postanowił przerwać trwające od wielu dni dywagacje, dotyczące obsady stanowiska trenera polskich skoczków. Zupełne inne zdanie na ten temat ma jednak Dawid Kubacki, który przedstawił swoją wersję wydarzeń. Skoki narciarskie: PŚ w Planicy. Dawid Kubacki o sytuacji Michala Doleżala - Moim zdaniem to nieprawda, że Michal nas opuszcza. Jego decyzją było tylko to, że wczoraj przekazał, iż związek nie przedłuży z nim kontraktu. Oficjalnie miało to być ogłoszone w niedzielę, my także mieliśmy się o tym dowiedzieć w niedzielę - powiedział "Mustaf" na antenie Eurosportu. Co teraz czeka polskich skoczków? - Dla nas to spora zagadka. Dużo o tym myślałem i o tym, co mogę powiedzieć. Nie chcę palcem wytykać winnych zaistniałej sytuacji. Sam zbierałem dużo informacji i mam w głowie obraz tego, dlaczego tak się stało. Zostajemy teraz na lodzie. Nie mamy trenera i nie wiemy, czy go będziemy mieć. Myślałem sobie o tym wczoraj i to moja opinia, że w Planicy powinno być wszystko dograne. Boję się, że jak do maja nikogo nie znajdziemy, to weźmiemy byle kogo. Jak będzie czuć się taki trener i my? Chcę wierzyć, że rozmowy są prowadzone z kompetentnymi osobami i są na zaawansowanym etapie - powiedział Dawid Kubacki. - Nie chcę nikomu nic wytykać personalnie, ale wydaje mi się, że przyczyną tego stanu rzeczy był problem w komunikacji. Z tego co się dowiedziałem, nasz trener nie dostał szansy by zaprezentować swoje plany na zmiany. Zobaczymy, jak sytuacja będzie się rozwijała. Ja tego szybko nie przeboleję. Z "Dodem" i całym sztabem wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Każdy popełnia błędy. Ja również je robiłem - dodał.