Michał Białoński, Interia: Naciskałeś Kamila Stocha, ale zrewanżował ci się za sobotę, ale dwóch Polaków na czele klasyfikacji generalne to jest coś, czego nie było! Dawid Kubacki, lider letniego Grand Prix: W tamtym roku byliśmy bliscy tego z Kubą Wolnym, fajnie, że się teraz udało z Kamilem. Mamy obaj żółte koszulko. Walczyliśmy do samego końca, ja też chciałem wygrać, bo taki dublecik, to zawsze coś przyjemnego, ale pierwsze i drugie miejsce, tym bardziej, że dziele je z kolegą z drużyny, nie są złe. Gdyby to był ktoś inny, to pewnie mocniej by serce kłuło, że się nie udało. Obydwa skoki były na dobrym poziomie, ale brakowało im trochę do tego, co pokazałem w sobotę w drugiej serii, bo to nie była aż taka "petarda". Ogólnie za nami fajny dzień i weekend. Jest nad czym pracować i na czym pracować. Energia z tych konkursów napędzi nas na najbliższe miesiące. Potwierdziły się twoje słowa z soboty o tym, by nie deprecjonować tych zawodów. Karl Geiger walczył niesamowicie, odleciał na 135.5 m, choć nie do końca ustał przy lądowaniu. - Zgadza się. W sobotę mi się udało podobnie odlecieć, więc wiem, ze w tamtej okolicy ląduje się ciężko. Na tej skoczni metr dalej potrafi zrobić kolosalną różnicę i zdecydować czy się udaje ustać lądowanie czy nie. Karl pokazał, że walczy, ma pazur. Myślę, że fajnie się te zawody oglądało. Szkoda, że nie mógł startować dziewiąty w sobotę Olek Zniszczoł. - To prawda. Ustalenia były konkretne: skacze pierwszych sześciu i tak się też stało. Forma Olka pokazuje, że cała polska ekipa, nie tylko kadra A, idzie w dobrą stronę. Nawzajem się gdzieś gryziemy po piętach i ro nas będzie mobilizowało do lepszej pracy. Czy po takich konkurach masz apetyt na dalsze skakanie, czy tęsknisz już za urlopem? - Urlop! Masz rację! (śmiech). On by się przydał, zwłaszcza po ciężkich treningach. Ale na kolejne konkursy również z chęcią pojadę. One sprawdzają, czy nasza praca idzie w dobrą stronę. Można się też nakręcić dobrą adrenaliną z nich czerpanych, o ile staje się na podium. Jako lider masz już zagwarantowane 8 tys. franków szwajcarskich. - Przede wszystkim trenujemy po to, żeby startować i cieszyć się ze zwycięstw. Gratyfikacja finansowa jest miłym dodatkiem. Za zwycięstwo latem dostajemy połowę tego, co zimą. Zmianą jest też to, że tylko szóstka jest nagradzana, a nie trzydziestka. Obsadziliście całe podium w weekendzie, którym debiutował trener Thurnbichler w roli szkoleniowca polskich skoków. To chyba wspaniała sprawa? - Z jednej strony pewnie każdy chciałby mu wbić szpilę, żeby od razu nie miał tak łatwo, a tutaj pierwsze zawody - od razu zwycięstwo, drugie zawody - komplet Polaków na podium. A tu wszystko się samo układa. Oczywiście żartuję, bo bardzo dużo pracy w nas wkłada. Myślę, że wszystkim nam to pomoże. Zapomnieć o niezbyt udanej zimie i napędzić się do dalszej pracy, doda energii, a ona się przyda. Treningi są naprawdę ciężkie, ale teraz ten pot i łzy, które na nich przelewamy będą dobrze smakowały. Na skoczni i poza nią pokazaliście też team spirit. - Atmosfera zawsze była naszą siłą. Jesteśmy jedną rodziną, żyjemy ze sobą 300 dni w roku, jeśli nie więcej. Spędzamy czas ze sobą w piątek, świątek, czy niedziela i nieraz jeszcze na wakacjach. Trudno, żeby z tą atmosferą było inaczej. Rozmawiał Michał Białoński, Interia Czytaj też: Stoch i Kubacki przeszli do historii! Polacy robili bank?! Czytaj też: Małysz usłyszał wyrok! "Niestety Adam, przykro mi" Kubacki się nie patyczkował! Tym zaskoczył jeszcze bardziej niż "petardą"!