Powikłania po chorobie wyrostka robaczkowego spowodowały, że w zeszłym sezonie Biegun nie mieścił się nie tylko w kadrze A, lecz też tej rezerwowej, realizującej swe cele w Pucharze Kontynentalnym. Teraz, na 70 dni przed igrzyskami przebojem staje się jednym z liderów reprezentacji, a trener Łukasz Kruczek aż czterech zawodników wprowadza do pierwszej "10" PŚ. Czy taka eksplozja młodych talentów, idących w ślad za Adamem Małyszem, byłaby możliwa bez solidnej pracy u podstaw na zawodach z serii Lotos Cup? Wątpię. Kolejne i jeszcze poważniejsze pytanie brzmi - czy nie lepiej powielać takie wzorce, jak dobrze przemyślane i jeszcze lepiej zorganizowane zawody dla najmłodszych, przyciągające je do sportu i doskonalące z roku na rok, zamiast trwonić pieniądze na mrzonki o igrzyskach w Krakowie? Tylko stawianie na rozwój młodzieży może nas doprowadzić do czegokolwiek - to stara prawda i dotyczy każdej dyscypliny. Dlatego dziwią mnie głosy krytykujące limit dla obcokrajowców spoza UE, jaki PZPN wprowadził począwszy od sezonu 2015/2016. Przypomnijmy - kluby będą mogły zatrudniać dowolną liczbę zawodników spoza wspólnoty, ale jednocześnie na boisku może ich być trzech, a w kolejnym sezonie - dwóch. "Ceny za gorszych graczy z krajów UE, a także ich pensje pójdą w górę, a to wszystko sprawi, że poziom jeszcze bardziej się obniży" - twierdzą i pewnie mają trochę racji. Początkowo tak może być, ale co to znaczy, że poziom jeszcze bardziej się obniży? W jeszcze bardziej zdecydowany sposób będziemy odpadać z pucharów z Żalgirisem Wilno i Karabachem (już dwukrotnie)? Mistrz Polski będzie strzelał jeszcze mniej bramek w Lidze Europejskiej i zdobędzie jeszcze mniej punktów, niż obecnie czyni to Legia? Finalnie ów limit musi przynieść korzyści. Chociażby takie, że szerzej otworzą się podwoje Ekstraklasy i I ligi naszej młodzieży. W klubach najwyższej ligi składy naszpikowane są zawodnikami spoza UE. Dziwnym trafem najlepszy interes kluby robią na Polakach. Owszem, Wisła miała szczęście, gdy trafił do niej skonfliktowany ze swym brazylijskim pracodawcą obrońca Marcelo Guedes de Lima. "Biała Gwiazda" sprzedała tego piłkarza za ponad 3 mln euro do PSV Eindhoven. To był wyjątek. Widzew w ostatnim czasie nie zbił fortuny na żadnym obcokrajowcu, tylko na Bartłomieju Pawłowskim, którego sprzedał do Malagi. Lech Poznań najlepiej wyszedł na transferach Roberta Lewandowskiego i Rafała Murawskiego. Legia Warszawa Słowaka Jana Muchę straciła za darmo (wygasł mu kontrakt), na Chorwata Ivicę Vrdoljaka wydała milion euro, a zarobiła na Fabiańskim, Borucu, Rybusie, Jędrzejczyku, Borysiuku - młodych Polakach. Prezes PZPN-u Zbigniew Boniek ma świadomość, że limit na obcokrajowców spoza UE nie zbawi polskiej piłki, ale może być jednym z kół ratunkowych. Byśmy wyszli na dobre z zapaści, musimy szkolić. Planowo i z głową, a nie "na aferę". Problemy z narybkiem - jego "hodowlą" i wprowadzaniu w wiek seniora niszczą szczątki polskiego hokeja - dyscypliny bliskiej memu sercu. W Polskiej Lidze Hokejowej aż roi się od obcokrajowców, a reprezentanci do lat 20 nie mają gdzie grać. "To wszystko z biedy" - tłumaczą się działacze i w tym samym momencie wyjmują ciężkie pieniądze na - w drastycznej większości - wątpliwej klasy obcokrajowców. Doszło do tego, że klub, który powinien być drugim największym (po Podhalu) ośrodkiem szkolenia młodzieży - KH Sanok w pierwszej drużynie ma dziewięciu obcokrajowców. Zabezpieczył także juniorów, gdzie znajdujemy dwóch Białorusinów. Dokąd nas to wszystko doprowadzi? Chore ambicje, by wygrać ligę podwórkową, której mistrz zostaje odprawiony z Pucharu Kontynentalnego przez drużynę z Dunaujvaros występującą w lidze węgiersko-rumuńskiej? Warto w tym momencie doprecyzować kilka spraw - w rozgrywkach dla ubogich pod nazwą Continental Cup nie występuje nikt z 10 najmocniejszych lig Europy: rosyjska KHL i Wyższa Liga, ekstraklasy: Szwajcarii, Szwecji, Finlandii, Czech, Słowacji, Austrii, czeska I liga (jej przedstawiciel - Znojmosti Orli gra np. w austriackiej EBEL lidze), fińska I liga, niemiecka 2. Bundesliga (do niedawna długo z niej nie mógł się wydostać np. nasz najlepszy obrońca Adam Borzęcki), a i tak nie możemy przejść pierwszej fazy. Ilu wychowanków wprowadził do dorosłego hokeja najlepszy i najbogatszy polski klub ostatniej dekady - Comarch/Cracovia? W klubowej gablocie stoi pięć pucharów za mistrzostwo Polski, ale w pierwszej drużynie nie ma ani jednego wychowanka!. Więcej, nie ma także drużyny juniorów, ani juniorów młodszych na zapleczu. W tym czasie w "Pasach" przewinęło się pewnie ze stu obcokrajowców i nie trafił się jeszcze taki, który strzelałby więcej bramek od Leszka Laszkiewicza. Jedynym klubem zapewniającym półtrupowi polskiego hokeja zbawienną transfuzję świeżej krwi jest MMKS Podhale Nowy Targ. PZHL, zamiast mu pomagać, chce wyrzucić z ligi z powodu braku wpłaty drugiej raty za licencję na grę w Polskiej Lidze Hokejowej. Licencji, której "Szarotki" w ogóle nie powinny płacić, gdyż w lidze zajęły miejsce Zagłębia Sosnowiec, które zbankrutowało. To jest odwrócenie piramidy - budujemy ją od góry. Mamy środki na obcokrajowców, a dla młodych Polaków oferujemy 2,5 tys. zł miesięcznie. I to w porywach. Co tu się później dziwić, że zawodnicy wieszają buty na kołku z dnia na dzień i szukają innych, bardziej intratnych zajęć. Kilkanaście dni temu karierę zakończył - w dniu 25. urodzin - najmłodszy z rodu Ziętarów - Piotr. - Prowadzę szkółki narciarskie i na tym się chcę skoncentrować - uzasadnia. Hasło "No future" dla hokeja dociera do wielu młodych głów, a PZHL i działacze powinni zrobić wszystko, by je zagłuszyć. Na razie w pracę u podstaw najmocniej zaangażowana jest pierwsza kobieta polskiego hokeja - prezes Agata Michalska z MMKS Podhale. Panowie, bierzcie z niej przykład!