Trener reprezentacji Polski skoczków Łukasz Kruczek ma odwrotny problem niż np. selekcjoner piłkarzy Adam Nawałka. Boli go głowa nie z powodu braku dobrych zawodników, ale przez ich nadmiar! Na następne zawody Pucharu Świata planował nie zabrać rewelacji wczorajszych zawodów z Klingenthal - Krzysztofa Bieguna, ale będzie musiał to zmienić! Na progu startowym Krzysztof Biegun pojawił się z numerem "5". Przeżegnał się i ruszył z pełnym przekonaniem, że to jest właśnie ten moment. Skoczył nie na "piątkę", którą miał na koszulce, ale nawet na "szóstkę" - 142,5 m! To był nokaut konkurencji! W ten sposób 19-latek z Gilowic przeszedł do historii jako drugi Polak po Adamie Małyszu, który jest liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata! - Z racji pogody to był szalony konkurs, gdyż nie można powiedzieć, że wszystko w Klingenthal odbyło się fair. Myśmy poradzili sobie dobrze z tą pogodą. Pociągnęliśmy losy dobrze w konkursie indywidualnym, w drużynowym trochę słabiej, ale i tak mimo wszystko też dobrze - cieszył się trener Łukasz Kruczek. - Przede wszystkim należy podkreślić, że zawodnicy poradzili sobie bardzo dobrze z presją pierwszych zawodów. Płynnie weszli w sezon. Teraz jedziemy dalej! "Pociąg" ruszył i jedzie - dodał Kruczek. Co ciekawe, Biegun miał nie jechać na kolejną edycję PŚ - do Kuusamo! - Był taki plan, że do Kuusamo nie poleci Krzysztof Biegun. Chcieliśmy mu odpuścić tamtejszą skocznię, która jest dość kapryśna. Teraz, po jego zwycięstwie musimy to ponownie przeanalizować. Sytuacja się diametralnie zmieniła - Krzysiek jest liderem Pucharu Świata i moim zdaniem powinien jechać do Kuusamo, natomiast musimy to na spokojnie przedyskutować - powiedział Kruczek w rozmowie z serwisem skijumping.pl. Co tu dyskutować panie trenerze?! Skoro Krzysiek jest w formie, to powinien sobie poradzić nawet na najbardziej kapryśnej skoczni świata!