Przed Biegunem świat skoków narciarskich stanął otworem, gdy na inaugurację sezonu Pucharu Świata, przed czterema laty, sensacyjnie wygrał konkurs i na chwilę objął pozycję lidera klasyfikacji generalnej. Czas pokazał, że jak szybko gwiazda 23-latka z Gilowic, czyli krajana pięściarza Tomasza Adamka, rozbłysła, niemal tak samo szybko zgasła. Podobnie mają się koleje losu wielce utalentowanego Andrzeja Stękały. 22-latek z Zakopanego błysnął już w sezonie 2014/15, gdy zajął pierwsze miejsce w FIS Cup. Formę i wielkie możliwości potwierdził w kolejnym sezonie, zdobywając sobie miejsce w kadrze A, w której poczynał sobie bez kompleksów. Wówczas ustanowił swój rekord życiowy 235 m na mamuciej skoczni w Vikersund, a chwilę wcześniej stanął na trzecim stopniu podium w zawodach drużynowych w rodzinnym mieście. Przed oboma skoczkami czas wielkiej próby, bowiem zarówno Biegun, jak i Stękała znaleźli się poza kadrą B reprezentacji narodowej. Taką decyzję podjął Polski Związek Narciarski, a motywy decyzji wyjaśnił na łamach "Przeglądu Sportowego" Adam Małysz. "Krzysiek i Andrzej okazali się najsłabsi. Wypadli ze szkolenia centralnego. (...) Latem mieli wypełnić pewne zadania i nie dali rady. To ciężka decyzja, bo obaj uchodzą za wielkie talenty" - powiedział dyrektor i koordynator kadry ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. Art