Po zawodach trener Łukasz Kruczek odpowiadał na pytania dziennikarzy. Wie pan już co się stało w finałowym skoku Kamila Stocha? Łukasz Kruczek: - Tak. Popełnił błąd, który zdarzał mu się także tutaj, w pierwszych skokach treningowych. Po niezłym wyjściu z progu, trochę przykurczył górną część ciała. To spowodowało, że zaczęło go skręcać. W tym momencie zawodnik bardziej się ratuje, niż może coś z tego skoku wyciągnąć. W takich sytuacjach zazwyczaj jest problem z lądowaniem i tak też było tym razem. Stąd wzięły się niższe noty od sędziów. Stoch mówił, że nie może doczekać się, by zobaczyć powtórki tego skoku. - To był skok, który trzeba przeanalizować, bo został w nim popełniony błąd. Trzeba będzie wyciągnąć wnioski, żeby w przyszłości było jak najmniej takich pomyłek. Pana zdaniem o tym błędzie zdecydowało to, co w tym momencie działo się w głowie Stocha? - Głowa decyduje o wszystkim. Na pewno grały w nim pewne emocje. Bezsprzecznym pozostaje jednak fakt, że popełnił błąd techniczny. W każdym konkursie jest tak, że jeżeli jest się w połowie dystansu, to trzeba wykonać drugi krok. To nie pierwszy konkurs, w którym Stochowi zabrakło tego drugiego kroku. - Rzeczywiście było kilka takich i jeszcze pewnie kilka się zdarzy. To nie jest tak, że sytuacja jest rozwiązana. W przeszłości mieliśmy wielu zawodników, którzy mieli problem nawet z pierwszym krokiem po dobrych kwalifikacjach. Myślę jednak, że Kamil bardzo szybko się po tym wszystkim pozbiera. Wie pan jak mu w tym pomóc? - Myślę, że nie trzeba go jakoś specjalnie odbudowywać. Nie jest zdruzgotany. Wiele razy był w gorszych sytuacjach. To jest zawodnik, który bardzo przeżywa niepowodzenia i na pewno będzie miał teraz ciężkie chwile, ale szybko się pozbiera. A propos tego pierwszego kroku, to mówimy chyba o Dawidzie Kubackim. Odpadł po pierwszej serii. - To dobry przykład. Wiązaliśmy z jego występem duże oczekiwania. Poza tym on sam miał takie wobec siebie. Dobrze skakał na treningach i nie można było się przyczepić do jego prób. Przychodzi jednak moment, kiedy trzeba wykonać ten pierwszy skok konkursowy i pojawia się odrobina zawahania. Zadowolony może pan być za to z Macieja Kota, który zajął 11. miejsce. - Maciek miał dla odmiany słabsze treningi. Nie mógł się wstrzelić w tę skocznię, ale dzisiaj się pozbierał i skakał naprawdę dobrze. Zasługuje na słowa pochwały. Z Val di Fiemme Wojciech Kruk-Pielesiak