W 1996 roku finał Pucharu Świata w skokach narciarskich miał miejsce w norweskim Oslo. Zawody były wyjątkowe, bowiem na legendarnej skoczni Holmenkollen w obecności króla karierę kończył znakomity Niemiec Jens Weissflog. Był 17 marca 1996 roku. Od stycznia tego roku Adam Małysz, wyrastający na nową gwiazdę skoków narciarskich, tylko trzykrotnie wypadał poza "10". Za sobą miał pierwsze miejsca na podium w Pucharze Świata. Skakania nie będzie, pogoda storpedowała plany organizatorów. Konkurs w Vikersund odwołany Najpierw był drugi w Iron Mountain, a chwilę później wynik ten powtórzył w Falun. Tuż przed konkursem w Oslo. W międzyczasie był jeszcze trzeci w Lahti. Jasne było, że mamy do czynienia z wielkim talentem w polskich skokach. Małysz poprzedniej zimy zajął 51. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W 1996 roku przebojem jednak wdarł się do "10". Pod koniec sezonu jego forma rosła, ale wiślanin zmagał się z wieloma problemami. Po pierwszej serii konkursu w Oslo zajmował piąte miejsce. W drugiej jednak odpalił prawdziwą bombę. Uzyskał aż 121,5 metra. To było 15 metrów dalej niż w pierwszej serii. To były zresztą takie czasy, że nie wszystkie zawody były też relacjonowane w Eurosporcie. Pamiętam, jak relacje z Iron Mountain oglądałem w przekazie satelitarnym relacjonowanym dla jednej ze stacji telewizyjnych. Obraz był mocno "zaśnieżony", ale to nie przeszkadzało z wypiekami śledzić tego, co wyczyniał Małysz w USA. To było pierwsze polskie podium w PŚ w skokach od bardzo dawna. Od razu złapałem wówczas za telefon i zadzwoniłem do Telegazety, by podzielić się z kibicami sukcesem Małysza. Warto wspomnieć, że Telegazeta była wówczas pierwszym źródłem informacji dla wszystkich fanów. Adam Małysz spełnił dziecięce marzenie. "To zwycięstwo było dla mnie szokiem" Wróćmy jednak do Oslo. To był przełom w karierze Małysza. Drugi skok pozwolił mu awansować bowiem z piątej na pierwszą pozycję. Drugi był wówczas inny nastolatek Fin Janne Ahonen, a trzeci Japończyk Masahiko Harada. Kończący karierę Jens Weissflog, który był dla Małysza sportowym wzorem, ukończył zawody na szóstej pozycji. W Oslo spełniło się wówczas pierwsze z dziecięcych marzeń Małysza. On sam pewnie nie wierzył w to, że niebawem sam będzie legendą tego sportu. - To było coś niesamowitego. Nawet teraz, kiedy do tego wracam, to pamiętam poszczególne etapy tego skoku. To są chwile, które na zawsze zostają w pamięci - mówił Małysz w rozmowie z Interia Sport, wspominając 17 marca 1996 roku. - To zwycięstwo w Oslo było dla mnie szokiem. Nie spodziewałem się tego. Miałem ogromny respekt przed tymi wszystkimi gwiazdami, z jakimi wówczas skakałem. Fajnie, że udało mi się wówczas opanować emocje na tyle, że wygrałem - dodał. To, co Małysz zrobił wówczas w drugim skoku, było niesamowitą szarżą. To było pierwsze z 39 zwycięstw Małysza w Pucharze Świata. Po drodze był też wielki kryzys, który omal nie zakończył jego kariery. Wiślanin właśnie w miejscu pierwszego triumfu, wywalczył swój ostatni medal mistrzostw świata. W 2011 roku zajął trzecie miejsce w konkursie na normalnej skoczni, a chwilę później ogłosił zakończenie kariery. Miejsce zatem niezwykle symboliczne dla polskich skoków.