W piątkowych eliminacjach Kot oddał skok na odległość 114, 5 m i zajął dopiero 46. lokatę. - W ostatnich dniach byłem bardzo optymistycznie nastawiony, ale te kwalifikacje pokazały, że wystarczy trochę pecha, zepsuty skok i już można nie wystąpić w ogóle w zawodach. To trochę studzi moje zapały. Trzeba twardo stąpać po ziemi i skupić się bardziej na treningach oraz kwestiach technicznych - podkreślił Kot. Na skoczni w Willingen panowały niełatwe warunki atmosferyczne. Zawodnikom we znaki dawały się obfite opady śniegu. - Miałem problem ze znalezieniem dobrej pozycji najazdowej. Nie sądzę, żeby to była jednak kwestia pogody, bo radziłem sobie już wcześniej w takich warunkach - powiedział Kamil Stoch. Jak dodał, decyzja o nieprzystąpieniu do drugiej serii treningowej była wymuszona przez problemy z wiązaniami. - Już prawie siedziałem na belce, ale nie mogłem dopiąć nart i musiałem zrezygnować z tej próby - przyznał. Dzień wcześniej niż w zmaganiach indywidualnych skoczkowie wystąpią w zawodach drużynowych. W poprzedniej rywalizacji zespołowej PŚ w Zakopanem biało-czerwoni zajęli drugie miejsce. Kot nie ukrywał wówczas rozczarowania. Powtórzenie tego wyniku w sobotę oceniłby zależnie od przebiegu konkursu. - Druga lokata byłaby cenna, gdyby nasza reprezentacja, będąc na niżej pozycji, walczyła o podium do samego końca. Jeśli znowu prowadziłaby 30 punktami i przez podmuch wiatru zaprzepaściłby szansę na zwycięstwo, to ponownie byłbym zły - wyjaśnił. W niedzielę w zawodach weźmie udział trzech podopiecznych Łukasza Kruczka: Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Oprócz Kota odpadł Stefan Hula. Początek indywidualnego konkursu - tak jak drużynowego - zaplanowano na godz. 14.00.