W Norwegii bohaterem w ostatnich dniach stał się Halvor Egner Granerud. 25-latek w wielkim stylu wygrał 71. Turniej Czterech Skoczni. W Skandynawii są nim zachwyceni. Eksperci pokusili się nawet o stwierdzenie, że podopieczny Stoeckla dominuje nad rywalami. Inaczej sprawa wygląda u pozostałych kadrowiczów. Nie jest kolorowo. Thomas Aasen Markeng od jakiegoś czasu nie opuszcza szpitala. Wszystko zaczęło się od poważnego upadku na skoczni w Klingenthal w 2019 roku. Mężczyzna zerwał wiązadła i uszkodził łąkotkę. Dwa lata później przed zawodami na Wielkiej Krokwi ponownie odezwało się kolano skoczka. Potrzebna była kolejna operacja, która wykluczyła go na długo ze sportowej rywalizacji. Marzenia o występie na igrzyskach olimpijskich musiał przesunąć w czasie. Niedawno rozpoczął zbiórkę na kolejny zabieg. Jak sam mówi, związek niewiele mu pomaga w tej sprawie. Nawet sam Granerud nie wzbudził zainteresowania. Nieoczekiwana sytuacja Dramat młodego Norwega nie ma końca. Sam musi płacić za operację Dłuższa przerwa w startach mocno odbiła się też na jego zarobkach. Mężczyzna poprosił związek o pomoc. Jednak jak się okazało, ubezpieczenie, które posiadał nie obejmowało już nowych operacji, rehabilitacji i treningów, których doznał po upadku w Niemczech. 22-latek wyznał, że dodatkowo stracił stypendium, które pokrywało jego leczenie. Zawodnik na własną rękę ruchomił zbiórkę. "Spleis" to publiczna kampania zbierania funduszy, w ramach której każdy zainteresowany mógł wspomóc Norwega. Efekty nie były zadowalające. Po zakończeniu otrzymał 6500 koron norweskich. Celem było uzbieranie aż 200 000. Mistrz świata juniorów musiał więc z własnej kieszeni dołożyć na operację. Postawę młodego skoczka docenia sam trener, Alexander Stoeckl. Dobre wieści od Kamila Stocha. "Trochę odchorowałem Turniej"