Niestety, Kamil Stoch zanotował koszmarny, najgorszy od dekady początek sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich. Pierwszy raz od 2013 roku i zawodów w Klingenthal trzykrotny mistrz olimpijski nie zdołał awansować do drugiej serii premierowego konkursu. Nasz reprezentant skoczył zaledwie 113,5 m i zajął dopiero 43. lokatę. Bez punktów sobotnie zawody indywidualne w Ruce zakończyli także Piotr Żyła, Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek. Honoru "Biało-Czerwonych" bronił tylko Dawid Kubacki. I dodał: - Ten skok był spóźniony, ale też widać gołym okiem, że po prostu wszystko mi "siada" w tym przejściu i później jest takie "przerzucane". Skoki narciarskie - Puchar Świata w Ruce. Kamil Stoch zabrał głos po fatalnym skoku Dla Kamila Stocha weekend w Ruce był fatalny od samego początku. W swoim pierwszym piątkowym skoku treningowym, 36-letni skoczek nie doleciał nawet do setnego metra i zajął 52. lokatę. W kwalifikacjach natomiast skoczył 125 metrów. I choć wyznał, że przeszło mu przez myśl, by w ogóle nie przyjeżdżać do Ruki, zachowywał optymizm, który - jak dodał w sobotę - wciąż w nim tkwi. - Optymizm zostaje. Po prostu jest wiele prób z mojej strony. Staram się skakać na zasadzie prób i błędów. Nie ukrywam, że to wszystko jest trudne. Chciałoby się w zawodach skakać dobrze, ale potrzebuję teraz dużo cierpliwości, konsekwencji w działaniu i wiary, że to za chwilę ruszy. Myślę, że nie zapomniałem skakać z tygodnia na tydzień. Bo tak naprawdę jeszcze w Zakopanem na przedostatnim zgrupowaniu wszystko było dobrze. Potem coś się posypało i teraz muszę wrócić do tego, co działało - wyznał Kamil Stoch. O kiepskiej formie swoich podopiecznych wypowiedział się już po piątkowych kwalifikacjach trener polskich skoczków narciarskich - Thomas Thurnbichler.