Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) nie notuje oficjalnych rekordów świata. Tym najdłuższym do tej pory był skok Stefana Krafta z marca 2017 roku z Vikersund, gdzie uzyskał 253,5 metra. Działacze FIS stoją na stanowisku, że na pierwszym miejscu powinno być bezpieczeństwo i dlatego zatrzymali przebudowy największych skoczni świata, które pozwoliłyby na coraz dłuższe loty. Jakby zapomnieli o tym, że skoki narciarskie to sport ekstremalny. Stało się. Kobayashi pobił rekord świata. Niesamowita odległość (WIDEO) Tajny projekt. Kiedyś FIS nie wydawała zgody Mamy koniec kwietnia, a tymczasem o tej dyscyplinie sportu od dwóch dni mówi cały świat. Wszystko za sprawą niesamowitego projektu, który fanów skoków narciarskich przyprawił o dreszcze i gęsią skórkę. Adam Małysz, prezes PZN, od wielu lat związany jest z firmą Red Bull, ale nic nie wiedział o akcji na Islandii. - To była duża tajemnica, jeśli chodzi o ten projekt. Coś takiego przygotowywano już kiedyś w Austrii. Nie doszło to jednak wówczas do skutku. Mieli tam skakać wtedy Gregor Schlierenzauer, Thomas Morgenstern i nawet chyba Andreas Goldberger. Były jednak wówczas spore problemy, jeśli chodzi o zgody. I to z federacji austriackiej, i to ze strony FIS. Zarzucono wówczas ten projekt - powiedział Małysz w rozmowie z Interia Sport. Granicy 300 metrów nie udało się przekroczyć, ale było blisko. 291 metrów to wynik naprawdę imponujący. Kobayashi udowodnił, że jeśli tylko byłby odpowiedni zeskok na skoczni, to wówczas można latać naprawdę daleko i bezpiecznie. Adam Małysz: FIS nie uniknie przebudowy skoczni Ciekawe, jak to wszystko zareaguje FIS. Interia Sport skontaktowała się z Sandro Pertile, dyrektorem Pucharu Świata, ale ten odpisał, że federacja szykuje oficjalny komunikat w tej sprawie. Bez dwóch zdań ta sytuacja sprawi, że inni skoczkowie też może będą chcieli ruszyć w pogoń za takimi rekordami. - To nie jest fajne w FIS, że blokują ten rozwój. Nie unikną przecież tego, że będzie pogoń za odległościami. Skoki narciarskie to jest przecież sport ekstremalny. Oczywiście bezpieczeństwo jest bardzo ważne, ale skoki zaczynają tracić przez to na atrakcyjności i na popularności. Wszystko, co jest bardziej ekstremalne i nie jest tak dostępne dla wszystkich, przyciąga. FIS nie uniknie zatem przebudowy skoczni tak, by były one większe. Teraz może ruszyć pogoń za odległościami, za czymś, co jest ekstremalne. Zamykanie się tylko w pewnej przestrzeni, czyli w granicy skoków do 250 metrów wcale nie jest dobre. Do skoków ponad 300 metrów nie potrzeba wyższego rozbiegu, czy wyższego lotu. Potrzebny jest po prostu większy zeskok. Zawodnicy, którzy skaczą dzisiaj 210-240 m, jeśli mieliby więcej tego zeskoku, to polecieliby dalej. I to bez zwiększania prędkości i podnoszenia pułapu lotu. Spokojnie można skakać dalej - zakończył Małysz.