Sobotni konkurs Raw Air i zarazem Pucharu Świata w skokach narciarskich kobiet w norweskim Vikersund został odwołany z powodu na zbyt mocny wiatr, ale niedzielne zmagania wynagrodziły kibicom wyczekiwanie. Zawody wygrała reprezentantka gospodarzy Eirin Maria Kvandal, druga była kolejna Norweżka Silje Opseth, a trzecia rywalizację zakończyła Słowenka Nika Prevc, która zapewniła sobie zdobycie Kryształowej Kuli. Kvandal cieszyła się z triumfu w konkursie, Prevc z wygranej całym sezonie, a Opseth mogła czuć dumę z powodu ustanowienia nowego rekordu świata. Za nią naprawdę intensywne godziny. W serii próbnej poleciała aż na 236,5 metra, ale nie utrzymała równowagi przy lądowaniu i uderzyła twarzą o zeskok. - To było naprawdę szalone, wszystko działo się tak szybko. Nie wiedziałam, dlaczego nagle znalazłam się na ziemi, ale moją pierwszą myślą było: "Teraz muszę szybko wstać, zawody zaraz się zaczną" - powiedziała, cytowana przez Sport.de. Uzyskana przez nią odległość byłaby nowym rekordem świata. Na szczęście nic bardzo poważnego jej się nie stało i mogła się szykować do zawodów, mimo że w pewnym momencie miała wątpliwości, czy da radę. - Niestety widać rany na mojej twarzy. W międzyczasie trochę boli mnie kostka, w ogóle tego nie czułam z powodu całej adrenaliny. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero, gdy próbowałam podciągnąć kombinezon pod stopę i nie poszło jak zwykle. Przez bardzo krótką chwilę zwątpiłam, czy będę w stanie latać. Pomyślałam: jakoś to pójdzie - dodała. W pierwszej serii konkursowej nie zbliżyła się do dalekich odległości, osiągając "zaledwie" 203 m, ale dwusetny metr przekroczyła oprócz niej tylko Kvandal. Jury po wyczynie Opseth z serii próbnej bardzo konserwatywnie podeszło do kwestii rozbiegów startowych, belka była obniżona (niemal cały konkurs z 21.). Silje Opseth rekordzistką świata. "Zabieram wiele dobrych wspomnień" W rundzie finałowej Opseth ponownie wzniosła się na wyżyny umiejętności i dopięła swego, ustanawiając nowy oficjalny rekord świata w długości lotu narciarskiego wśród kobiet. Poszybowała na odległość 230,5 m, poprawiając o 4,5 metra wyczyn Słowenki Emy Klinec sprzed roku. Norweżka nie czuła niedosytu, że ten skok był krótszy o 6 metrów w porównaniu do nieustanego z serii próbnej. - Ostatni lot był równie zabawny, zabieram ze sobą do domu wiele dobrych wspomnień. Nadal nie mam pojęcia, czy popełniłam błąd w serii próbnej. Wiem tylko, że śnieg był trochę lepki. Upadek pomógł mi w tym sensie, że miałam mało czasu i nie mogłam dużo myśleć o zawodach. A przy dłuższym oczekiwaniu adrenalina szybciej opuściłaby moje ciało i wtedy na pewno nie latałabym w ten sposób - zakończyła. Do końca sezonu pozostał jeszcze jeden konkurs Pucharu Świata kobiet. W zastępstwie za Zao zawody obędą się w Planicy na skoczni normalnej (HS 102, czwartek 21 marca). Mężczyźni będą skakali za to na Letanicy, a ich konkursy zaplanowano na piątek, sobotę i niedzielę.