Paweł Wąsek przez cały sezon rywalizował w Pucharze Świata. Niestety wiodło mu się zdecydowanie słabiej, niż ubiegłej zimy. W końcówce sezonu został jednak oddelegowany do rywalizacji w Pucharze Kontynentalnym i tam spisywał się bardzo dobrze. Skoczek z Ustronia wystąpił w czterech konkursach i w każdym plasował się w "10". Tylko w tych czterech startach zgromadził niemal tyle samo punktów w PK, co Jakub Wolny i Klemens Murańka przez cały sezon. Kamil Stoch ogłosił zakończenie kariery? Te słowa naprawdę padły przed kamerą Fatalna zima Pawła Wąska zakończona efektownym triumfem. Co zawiodło? "To zrobiło różnicę" Zimę Wąsek zakończył w najlepszy możliwy sposób. Wygrał konkurs Pucharu Kontynentalnego, co w jego karierze zdarzyło się pierwszy raz zimą. Na koncie ma bowiem jeden triumf latem. To była druga wygrana Polaków tej zimy w PK. Do tego 24-latek uczynił to w bardzo efektowny sposób, bowiem pofrunął aż na 147. metr. To wynik lepszy od rekordu Wielkiej Krokwi. W Pucharze Świata było jednak kiepsko. Wąsek punktował w zaledwie pięciu konkursach. To był jeden z jego najgorszych sezonów w karierze, a to wszystko po tym, jak poprzedni był najlepszy. Tomasz Kalemba, Interia Sport: Historyczny moment dla ciebie, bo jeszcze nigdy zimą nie wygrałeś zawodów Pucharu Kontynentalnego? Paweł Wąsek: - To prawda. Raz triumfowałem latem. Jest to zatem jakiś sukces. Udane zatem zakończenie sezonu. A może wybierasz się jednak do Planicy? - Jadę. Było jednak ustalone, że jadę do Planicy prywatnie. Ale teraz nie wiem. Wydaje mi się jednak, że to było dla mnie dobre zakończenie sezonu. Chcesz zabrać za sobą to dobre wspomnienie z Wielkiej Krokwi na kolejny sezon? - Chyba wolałbym takim fajnym konkursem zakończyć już ten sezon. Potrzebuję odpoczynku, bo trwał on bardzo długo i do tego był dla nas bardzo trudny. W finałowej serii skoczyłeś aż 147 metrów. Nawet na treningach tak daleko tu nie latałeś. Był strach? - Miałem taką chwilę za czerwoną linią. Nie tyle był to strach, ile zawahanie się. Nie wiedziałem, czy próbować robić telemark, czy jednak lądować na dwie nogi. Spróbowałem tej pierwszej opcji i cieszę się z tego. To był jeden z twoich lepszych skoków tej zimy? - Trudno powiedzieć, bo jednak między zawodami Pucharu Kontynentalnego i Pucharu Świata jest duża różnica. To są specyficzne zawody. Na pewno to był jednak jeden z tych skoków, które przyniosły mi tej zimy największą radość. Przed tą zimą wszyscy mieliśmy duże nadzieje związane z waszymi startami. Poprzedni sezon był dla ciebie udany i chciałeś iść za ciosem. Wyszło słabo. Jesteś zawiedziony tą zimą? - To zrozumiałe. Cele na ten sezon były dużo wyższe. Niestety od samego początku to się sypało. Tak naprawdę do samego końca nie potrafiłem wskoczyć na właściwe tory. To jest jednak sport. Takie gorsze chwile po prostu się zdarzają. Trzeba z tego wyciągnąć lekcję i postarać się lepiej przygotować do kolejnego sezonu. Co zawiodło? - Trudno powiedzieć. Na pewno wpływ na to, co się działo, miała zmiana sprzętu. Moim zdaniem, za bardzo zostaliśmy w tym, co skakaliśmy w ubiegłym sezonie. Chodzi mi tu o technikę dostosowaną do tamtego sprzętu. Nie poszliśmy o krok do przodu. Technika rzeczywiście dużo się zmieniła, jeśli popatrzymy na świat? - Trochę tak. Zwłaszcza pozycja dojazdowa. Teraz nie można mieć tak wysokich pięt. I to zrobiło różnicę. Pewnie coś zawiodło też w samych przygotowaniach. Na ten temat trzeba byłoby już jednak porozmawiać z trenerami. Uda się dogonić świat w okresie przygotowań, czy to będzie trudne? - Oczywiście wszystko jest do nadgonienia. Bywały przecież słabsze sezony, po których potem było super. Już jestem bardzo zmotywowany przed kolejnym sezonem. Końcówkę sezonu spędziłeś w kadrze B u trenera Davida Jiroutka. Dobrze pracowało się z tym szkoleniowcem? - Skakaliśmy na zawodach. Nie miałem zatem okazji pracować z trenerem na zgrupowaniu, na którym pewnie próbowalibyśmy coś poprawiać. Trener Jiroutek dawał mi drobne wskazówki do moich skoków. Sam starałem się też nie komplikować ich za bardzo. Chciałem się po prostu bawić skakaniem. I wyglądało to całkiem fajnie. W Zakopanem - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport