Michał Białoński, Interia: Choć do PŚ w Kuusamo - Ruce pozostały niemal dwa tygodnie, pan już kilka dni temu ogłosił skład kadry na te zawody. Skąd ten pośpiech? Thomas Thurnbichler, trener reprezentacji Polski w skokach narciarskich: Wyjaśnienie jest proste. Widzieliśmy już na tyle dużo wyników i skoków wszystkich naszych zawodników, że dzięki temu bez problemów wyselekcjonowaliśmy na wyjazd do Finlandii najlepszą siódemkę. Nie opieraliśmy się tylko na skokach, które widzieliśmy w Wiśle. Wiem dokładnie, na jakim poziomie jest każdy z polskich skoczków. Wczesna nominacja kadry pomoże nam zachować spokój, ciszę i koncentrację w ekipie. Dzięki temu będziemy mogli dokonać następnych kroków naprzód w technice skoków i przygotowaniu sprzętu. Skoczkowie nie muszą myśleć o tym, jak zakwalifikować się do kadry na kolejne zawody. To daje im komfort pracy. W miniony wtorek mieliśmy spotkanie ze wszystkimi trenerami, także tymi z kadry B i ośrodków regionalnych. Właśnie na nim ustaliliśmy kadrę na Rukę. To dla mnie również bardzo istotne, zwłaszcza z uwagi na Tomka Pilcha. Siostrzeniec Adama Małysza skacze w Pucharze Świata pięć lat, ale dopiero teraz zdobył w nim pierwsze punkty. - To prawda. A ja nie pracowałem z Tomkiem latem. Czas pozostały do PŚ w Ruce mogę wykorzystać na poznanie Pilcha i poprawę techniki jego skoków. Nie brakuje panu w kadrze na Kussamo Stefana Huli? Jest jedynym Polakiem, który w Wiśle zdobył punkty Pucharu Świata, a teraz nie jedzie na kolejne zawody. Proszę sobie wyobrazić, że w całym sezonie 2021/2022 Stefan wywalczył jedynie cztery punkty w PŚ, a teraz po pierwszym weekendzie w Wiśle ma ich taką samą liczbę. - W tym wypadku kierowaliśmy się wiekiem Stefana. Proszę pamiętać, że jednym z naszych zadań jest odmłodzenie kadry. Dlatego nasza filozofia jest taka: jeżeli mamy dwóch skoczków na takim samym, bądź porównywalnym poziomie, to stawiamy na tego młodszego. Musimy myśleć o następnym pokoleniu. Skoki Stefana w Wiśle były dobre, naprawdę solidne, wbrew temu, że Hulę pobolewa kolano. Myślę, że dla Stefana będzie teraz lepiej, aby skoncentrował się na tym, co nasz czeka w kolejnych miesiącach. Musi odrobić zaległości w przygotowaniu fizycznym, naprawdę stać go na zrobienie postępów i wskoczenie do czołowej "15". Ma nadal spory potencjał, ale dostrzegam go również u naszych młodszych skoczków i Stefan nie ma aż tak wielkiej przewagi nad młodzieżą, by w tym momencie postawić na niego. Wziąłem pod uwagę wszystkie skoki i Stefan Hula wypadł w nich na 35. miejscu, a Kuba Wolny na 38. To nie jest wielka różnica. Ale Jakub Wolny na razie nie zdobył punktu w żadnym z dwóch konkursów PŚ. Jakie błędy na tym zaważyły? - W technice skoku. One się pojawiały przez całe lato, ale widzę spory potencjał w Kubie. Dlatego właśnie postawiłem na niego. Wiem, że jeśli on wyeliminuje drobny błąd, będzie w stanie zajmować miejsce w czołowej "15" PŚ. Thurnbichler: Nie mogę spalić na starcie Juroszka Wielkie nadzieją polskich skoków jest też Kacper Juroszek . W piątkowych kwalifikacjach był 52., nieco lepiej mu poszło w niedzielę, ale i tak nie zdobył punktu w PŚ. - Z Kacprem mamy wyjątkową sytuację. Dotknęły go problemy z plecami. Z tego też powodu wycofaliśmy go z jednej serii treningowej w piątek. W jego wypadku sytuacja jest kluczowa. Chcemy dawać mu szanse rozwoju, ale nie mogę go spalić na starcie. Musi odzyskać pełną sprawność, pokonać problemy z bólem pleców. Jeśli już to zrobi, to będzie mógł pokazać, na co go stać. Kacper ma spory potencjał i dam mu kolejną szansę, gdy będzie w stuprocentowej dyspozycji fizycznej. Podkreślam, nie chcę go spalić, zwłaszcza w Ruce, na której to skoczni będą najpewniej wyjątkowo trudne warunki. Sezon jest naprawdę długi, dlatego przede wszystkim musimy dbać o zdrowie, dyspozycje fizyczną zawodników. Jeśli one będą dopisywały, zawodnicy dostaną szanse. Czytaj też: Klamka zapadła! Thurnbichler ogłasza decyzję po dyskwalifikacji Kamila Stocha Aleksander Zniszczoł wywalczył dla Polski dodatkowe miejsce w Pucharze Świata, ale w Wiśle skakał przeciętnie. O co chodziło w jego przypadku? - Olek popełniał błąd techniczny podczas wybicia, przez co tracił prędkość, a bez niej nie mógł osiągnąć perfekcyjnej fazy lotu. To na szczęście drobny błąd i powinniśmy sobie z nim w miarę sprawnie poradzić już podczas najbliższego obozu, a później w Ruce. Co się dzieje z Andrzejem Stękałą? W ubiegłym sezonie zdobył 19 pkt PŚ, a teraz w Wiśle był najgorszym spośród 13 polskich skoczków. - O bardziej dogłębną analizę musiałby pan zapytać Maćka Maciusiaka, który pracuje z nim na co dzień. Z tego, co ja widzę, to Andrzej boryka się z podobnymi problemami od lata, choć zdarzały mu się również dobre skoki. Generalnie jednak jego poziom na ten moment jest zbyt niski. Jest pan zaskoczony dyspozycją Ryoyu Kobayashiego i Karla Geigera, czyli najlepszych skoczków minionego sezonu? Japończyk jest 14., a Niemiec dopiero 25. w klasyfikacji generalnej PŚ po dwóch konkursach. - Faktycznie, ubiegłoroczni liderzy rozpoczęli Puchar Świata być może nie na takim poziomie, do jakiego przyzwyczaili, ale sezon jest tak długi, że nie należy ich przekreślać. Wiemy, jaki mają potencjał i jaki poziom prezentują. Z pewnością wrócą do walki o czołowe lokaty. Z drugiej strony dobrze się zaprezentowali pana rodacy - Austriacy. W czołowej "10" PŚ jest ich aż czterech, trzeci Stefan Kraft, piąty - Manuel Fettner. - To prawda, Austriacy skaczą dobrze, na dodatek wszyscy wiemy, że oni lubią skocznię w Wiśle, osiągają tam zawsze dobre wyniki. Austriacy mają wspaniałych skoczków, nie tylko tych z pierwszej reprezentacji, ale też dobre nowe pokolenie. System szkolenia w austriackich skokach jest wręcz wzorowy i to przynosi efekty. To dobre dla światowych skoków. Widzimy w czołówce kilka różnych reprezentacji. Na razie w Pucharze Narodów prowadzi Norwegia, my jesteśmy drudzy, a Austria trzecia. Czekamy na kolejne zawody, rywalizacja będzie zacięta. Jakie macie plany przed PŚ w Kuusamo? - Postanowiliśmy trenować w Polsce, na obozach w Szczyrku i w Wiśle, bo Wielka Krokiew w Zakopanem jeszcze nie jest czynna. Natomiast już we wtorek 22 listopada udamy się do Ruki, by przyzwyczaić się do warunków panujących na tamtej skoczni. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia