Sprawdza się zatem scenariusz, jaki był kreślony przez słoweńskich meteorologów już od kilku dni, a w czwartek został potwierdzony. Nad okolicami Planicy przetacza się front, a on zawsze powoduje zawirowania. - Z tego, co słyszę, prognozy pogody nie wróżą dobrze temu konkursowi. Ma być wiatr boczny i to będzie największy problem. Mam nadzieję, że organizatorom uda się przeprowadzić chociaż jedną serię - mówił Robert Hrgota, trener słoweńskich skoczków, w rozmowie z lokalnymi dziennikarzami. Wiatr nie daje za wygraną. Jest chytry plan I rzeczywiście. Wiatr nie daje za wygraną, a jury zawodów i organizatorzy mają teraz zgryz, co robić, bo kibice tłumnie zmierzają na skocznię. Widzimy zupełnie inne obrazki niż te, jakie jeszcze kilka tygodni temu w czasie mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym, które zakończyły się organizacyjną katastrofą. Trybuny świeciły bowiem pustkami. Teraz Słoweńcy nastawiali się na spektakl i wielkie show z lotami, by pokazać, że jednak nie jest tak źle z miejscowymi kibicami. Tyle tylko, że na przeszkodzie stanął wiatr. Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) ma już przygotowanych kilka scenariuszy. Najpierw, zgodnie z przypuszczeniami, odwołana została seria próbna. Teraz będzie nerwowe wyczekiwanie na to, co się będzie działo z wiatrem. Najpewniej podjęte zostaną próby przeprowadzenia choćby jednoseryjnego konkursu. Tyle że jeśli przechodzi front, to raczej trudno o przerwy w mocniejszych powiewach. Kolejne posiedzenie jury zostało zaplanowane na godz. 14.30. Najgorszy scenariusz to byłoby odwołanie piątkowego konkursu. Zrodził się jednak pewien plan, który pewnie trzeba omówić teraz z nadawcami telewizyjnymi. Gdyby piątkowe zawody nie doszły do skutku, to jedną z opcji jest przeprowadzenie jednoseryjnego konkursu w sobotę rano. Jeszcze przed planowanym na godzinę 10.00 konkursem drużynowym. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport