Kamil Stoch doskonale zdaje sobie sprawę, że czas nigdy nie stoi w miejscu. I nawet on, zawodnik tego kalibru, nie jest w tym względzie ewenementem. Co jednak ciekawe, trzykrotny mistrz olimpijski jest nawet zdania, że w jego przypadku "zegarmistrz czasu" jest jeszcze bardziej bezwzględny. Symptomatyczne było to, że w zasadzie sam Stoch wywołał temat swojego zachowania, które odbiło się głośnym echem, a dotyczyło publicznego opowiedzenia się za poprzednim szkoleniowcem, Michalem Doleżalem. Kamil Stoch szczerze: W tamtym momencie tego się bałem W tym wątku Stoch wrócił do jeszcze odleglejszej przeszłości, a więc czasów, gdy ważyły się losy Łukasza Kruczka. I wówczas nasz skoczek bardzo ostro postawił sprawę mówiąc, że jeśli trener odejdzie, on przestanie skakać. - Są takie momenty, w których trzeba stanąć w obronie drugiego człowieka. Szczególnie tego, z którym się pracuje. W tamtym momencie wiedziałem, że muszę zareagować, bo zmiana trenera w trakcie sezonu, to nic fajnego, pierwszy krok do tego, żeby wszystko się posypało - powiedział Stoch w rzeczonym wywiadzie, niejako odnosząc się do historii obu trenerów, choć nie są one zbieżne. Jeśli zaś chodzi o swoją ostrą, medialną reakcję, na wieść o pożegnaniu się szefostwa związku z Doleżalem, tak opisał targające nim emocje i wątpliwości. - W tamtym momencie nie wiedzieliśmy jednak co dalej, nikt nie powiedział, jakie są możliwości. Słyszałem, że dopiero za kilka tygodni poznamy nazwisko nowego trenera. A dla mnie kilka tygodni to dużo, bo muszę sobie planować przyszłość, wiedzieć z kim chcę i jak chcę dążyć do kolejnych celów. A może czy w ogóle je sobie stawiać? I tego się bałem. Wcześniej broniłem tego, co znałem, relacji wzajemnego zaufania, które zbudowaliśmy i systemu, który faktycznie trzeba było odświeżyć. W końcu pojawił się wątek, o którym żywo dyskutuje wielu kibiców polskich skoków, czyli dyskusja o końcu kariery. I tutaj Stoch udzielił jasnej odpowiedzi, usłyszawszy stwierdzenie, że będzie skakał tak długo, jak będzie potrafił prezentować wysoki poziom. - Tak, bo tylko to mnie w skokach cieszy. Mam nadzieję, że wychwycę moment, w którym już nie będę mógł wrócić na najwyższy poziom - powiedział Stoch, nie stawiając konkretnej cezury czasowej.