Dawid Kubacki w tym sezonie skacze głównie na poziomie drugiej i trzeciej "10", albo nawet gorzej. Wyjątkiem było dziesiąte miejsce w Ruce w jednoseryjnym konkursie. Nasz multimedalista olimpijski przeżywał prawdziwy koszmar na Turnieju Czterech Skoczni. O niemieckiej części chciałby zupełnie zapomnieć, choć paradoksalnie tam już następowała przemiana. Nagle na Wielkiej Krokwi zapanowała kompletna cisza. Wyjątkowy i wzruszający moment To wtedy wszystko się zaczęło. Dawid Kubacki wskazał ważny moment Kubacki po drużynowym konkursie w Zakopanem wskazał moment, w którym rozpoczęła się naprawa. - Proces powrotu do dobrego skakania zaczął się po tym, jak zostałem odsunięty od startów w Pucharze Świata. Miałem kilka spokojnych treningów w Zakopanem. Pracę kontynuowałem w czasie Turnieju Czterech Skoczni. Oczywiście na tym etapie to nie jest tak, że jak wiesz, co masz zrobić, to od razu to potrafisz zrobić. Wymagało to wielu powtórzeń, ale teraz zaczyna to procentować - mówił. Najważniejsze, że postęp w jego skokach jest już widoczny, choć wyniki jeszcze tego nie oddają. Po rywalizacji zespołowej na Wielkiej Krokwi mógł mieć powody do zadowolenia, bo w tych zawodach nie był hamulcowym reprezentacji, a wręcz przeciwnie. Wniósł wiele do wyniku, jaki Biało-Czerwoni osiągnęli, meldując się na piątej pozycji. Zresztą Kubackiego za pierwsze w tym sezonie dwa stabilne skoki treningowe chwalił trener Thomas Thurnbichler. - To był chyba mój najlepszy konkurs w sezonie. Oddawałem przyzwoite skoki, ale też mam niedosyt, bo ten drugi skok w konkursie drużynowym był spóźniony. Czułem, że urwało mi go na progu. Gdyby nie to, to mogło być kilka metrów dalej. Oczywiście w klasyfikacji nie zmieniłoby to zbyt wiele, ale miałbym lepsze samopoczucie - zakończył. Z Zakopanego - Tomasz Kalemba, Interia Sport