Jeszcze w latach 80. wyścig po rekord świata w długości lotu narciarskiego stał się niebezpieczny. Ówczesny najlepszy wynik Mattiego Nykanena wynosił 191 metrów, następnie został poprawiony o trzy metry przez Piotra Fijasa. I właśnie wtedy narciarskie władze powiedziały "stop". Przedstawiciele FIS bali się, że dalsza walka o rekord będzie po prostu niebezpieczna - ówczesne obiekty praktycznie uniemożliwiały uzyskiwanie jeszcze lepszych odległości, a w pamięci pozostawały konkursy grozy z mistrzostw świata w Harrachovie i Bad Mitterndorf, podczas których nie brakowało bardzo ciężkich wypadków. W FIS postanowiono wprowadzić więc zasadę, że 191 metrów jest granicą, za którą nie ma sensu lądować - każdy dalszy skok miał być i tak uznawany właśnie za 191-metrowy, co miało sprawić, że skoczkowie nie będą podejmować przesadnego ryzyka w walce o rekordy. W pierwszych latach po wprowadzeniu kontrowersyjnego przepisu problemu nie było - loty narciarskie rzadko gościły w kalendarzu Pucharu Świata, a największy obiekt w Planicy trafiał do niego raz na kilka sezonów. W latach 90. upowszechnił się jednak styl V, który zaczął umożliwiać bicie rekordów na nowo. Niemal zapomniana reguła 191 metrów nagle weszła więc w życie, w dodatku w najgorszy możliwy sposób. Małysz jasno o sytuacji Kubackiego. Ważne słowa przed PŚ Wypaczone wyniki w Planicy. Sędziowie próbowali ratować sytuację W 1994 roku podczas mistrzostw świata, goszczących akurat w Planicy, już podczas treningów skoczkowie zaczęli przekraczać 200 metrów. Zgodnie z regułą niemierzenia tak dalekich lotów otrzymywali jednak za nie tyle punktów, ile dostaliby za graniczną odległość 191 metrów. W konkursie feralna reguła znowu znalazła zastosowanie - już w pierwszej rundzie 198 metrów osiągnął Takanobu Okabe, ale zaliczono mu punkty za wynik o siedem metrów gorszy. Aby ratować sytuację jeszcze przed początkiem konkursu zdecydowano, że zawodnicy lądujący za kontrowersyjną odległością będą w ramach rekompensaty dostawali bardzo wysokie noty za styl, co jednak jeszcze bardziej skompromitowało ogólny obraz mistrzostw w Planicy - wspomniany Okabe wylądował na dwie nogi, a i tak otrzymał noty po 19 punktów. W drugiej serii aż 199 metrów osiągnął Roberto Cecon i również był stratny, bo punkty dostał za wynik o 8 metrów krótszy. Wynik Włocha przy zaliczeniu realnej odległości dałby mu srebrny medal mistrzostw świata, jednak reguła 191 metrów sprawiła, że otrzymał tylko brąz. Po zawodach doszło jednak do zamiany - oficjalnie drugi Espen Bredesen oddał swoje srebro Ceconowi, a w zamian dostał od niego medal brązowy. Mistrzostwa w Planicy okazały się całkowitą kompromitacją FIS i reguły 191 metrów - nie dość, że w dyscyplinie, w której chodzi o oddanie jak najdalszego skoku blokowała ona walkę o coraz lepsze wyniki, to jeszcze wypaczyła rezultaty światowego czempionatu. W tej sytuacji konieczne było natychmiastowe wprowadzenie zmian w przepisach - absurdalna zasada została zniesiona jeszcze w 1994 roku. Tym samym rozpoczęła się nowa era skoków narciarskich, pełna lotów powyżej 200 metrów i dążenia do poprawiania rekordu świata. Polski skoczek z mocnym wyznaniem przed sezonem. "FIS zabije ten sport"