Eisenbichler, który obok wspomnianego, indywidualnego złota MŚ ma na koncie również liczne krążki czempionatu zdobyte w drużynie, a nawet medal igrzysk w Pekinie (był wraz z kolegami trzeci w rywalizacji ekip) już w Oberstdorfie wypadł fatalnie, przegrywając w bezpośrednim pojedynku z reprezentantem Turcji, Fatihem Ardą İpcioglu. Bezpośrednio po nieudanej próbie na otwarcie imprezy otwarcie mówił o tym, że rozważa wycofanie z dalszego udziału. Do pozostania w akcji miał go namiawiać nawet trener, Stefan Horngacher. Kolejna wpadka Markusa Eisenbichlera. Decyzja już zapadła - Będę apelował, aby pozostał w Turnieju - mówił szkoleniowiec, który zdaje sobie sprawę, że obecność skoczka jest bardzo cenna dla całej ekipy. Nie wiadomo, czy ostatecznie rozmawiał z zawodnikiem, lecz ten przystąpił do walki w Garmisch-Partenkirchen i w kwalifikacjach spisał się naprawdę nieźle, zajmując wysokie, 14. miejsce. Niestety, podczas noworocznego konkursu powróciły stare demony: tym razem 31-latek przegrał ze swoim rodakiem, Piusem Paschke i zajął ostatecznie dopiero 33. pozycję. Mimo kolejnego, gorzkiego rozczarowania oraz faktu, że przed "austriacką" częścią rywalizacji Eisenbichler nie ma już żadnych szans na wysokie miejsce w klasyfikacji Turnieju Czterech Skoczni, tym razem nie ma zamiaru składać broni. Wyraźnie dał to do zrozumienia w rozmowie z rodzimymi mediami. - Nie pozwolę, żeby to mnie podłamało, bo oddawałem tu dobre skoki. Będę kontynuować walkę w Innsbrucku - oświadczył, cytowany m.in. przez "Tag24". Trzeci konkurs 71. Turnieju Czterech Skoczni odbędzie się 4 stycznia. Dzień wcześniej zawodnicy walczyć będą w kwalifikacjach. Relacja "na żywo" w Interii.