Dość zaskakujący przebieg miał ostatni konkurs cyklu Raw Air, rozgrywany w niedzielę. Sobotnie zawody zostały odwołane z powodu trudnych warunków, a organizatorzy postanowili, że jedna seria zostanie przeniesiona na następny dzień. W tej sytuacji skoczkowie rywalizowali od 11:00, a kilka godzin później ponownie musieli stawić się na skoczni w Vikersund, tym razem już zgodnie z planem. W trudnych i zmiennych warunkach nie poradzili sobie Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Dość powiedzieć, że ich próby kolejno na 105 i 146 metrów były kompromitujące. Ostatni konkurs Raw Air podzielony został na trzy serie - w pierwszej brało udział 30 skoczków, w kolejnej najlepsza 20., a w finałowej tylko 10 zawodników. Małysz rozważa zwolnienie trenera skoczków. Jest już potencjalny następca Aleksander Zniszczoł uratował honor polskich skoczków w Vikersund Znów najlepszy z Polaków okazał się Aleksander Zniszczoł. 30-latek znalazł się w finałowej dziesiątce, a jakby tego było mało, w pierwszym skoku poleciał aż na 243. metr, tym samym poprawiając swój osobisty rekord. Po udanych zawodach nie krył przed kamerami radości. - Do teraz nie potrafię uwierzyć, jak ja z takiego skoku tyle zaleciałem. Normalnie sunąłem po ziemi przez cały lot. Wyszedłem troszkę za wcześnie i za bardzo do kierunku. Tam jeszcze troszkę "przyciąłem" na buli. Ale potem to już się super leci - zdradził w rozmowie z "Eurosportem". Polski działacz oburzony organizacją zawodów Raw Air. "Taki konkurs nie powinien się odbyć" Wiele cierpkich słów natomiast na temat przebiegu rywalizacji, a także postawy organizatorów zawodów miał wiceprezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego Rafał Kot. W rozmowie z "WP Sportowe Fakty" dał upust swoim emocjom, mocno krytykując organizację konkursu w Vikersund. Pilna rozmowa Adama Małysza z Piotrem Żyłą. Nagły koniec kariery? Wielki hit możliwy Organizatorzy przyjęli dość nietypowe kryteria w kwestii kolejności startowej skoczków w drugiej serii. Kontrowersyjny pomysł spotkał się z dezorientacją ze strony kibiców. Skoczkowie na belce powinni zasiadać według miejsc zajmowanych w cyklu Raw Air, jednak zdecydowano inaczej. Oburzenie eksperta wywołała również procedura sprawdzania sprzętu zawodników. - Jak można dopuścić do sytuacji, w której skoczek oddaje jedną próbę i rzekomo spełnia normy, nie zmienia kombinezonu i po drugiej zostaje zdyskwalifikowany. Przecież to jest chore. FIS strzela sobie w plecy i po piętach. W plecy, ze względu na nieprecyzyjne kontrole, po piętach z tytułu dziwnych, nielogicznych decyzji. Absurd w tej dyscyplinie nie jest niczym niespotykanym. Wielka szkoda - dodał działacz. Sezon zimowyw skokach narciarskich zmierza już ku końcowi. Do rozegrania pozostały już tylko dwa konkursy indywidualne i jeden drużynowy w Planicy.