Reprezentacja Francji w skokach narciarskich mężczyzn od lat zmaga się z wieloma problemami. Ostatnie pucharowe punkty dla "Trójkolorowych" wywalczył w sezonie 2017/18 Jonathan Learoyd. Od tamtej pory francuscy kibice na próżno czekali na awans któregoś ze skoczków do czołowej "30" konkursów. W ostatnich latach Francuski Związek Narciarski robił co mógł, by tchnąć w skoki narciarskie w tym kraju nowe życie. W 2020 roku funkcję głównego szkoleniowca objął David Jiroutek. Były skoczek narciarskich po dwóch latach stwierdził jednak, że jego praca nie przyniosła pożądanych skutków i został trenerem reprezentacji Włoch. Wówczas jego miejsce zajął Franck Salvi. Zmiany w skokach uderzą w czołowe nacje. Norweg nie kryje oburzenia Francuzi zostali bez trenera. Co dalej ze skokami narciarskimi w tym kraju? 60-latek prowadził już w przeszłości francuską kadrę, nawiązanie współpracy ze skoczkami nie było więc dla niego problemem. Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu 2022/2023 Francuz zapowiedział, że jego celem jest zbudowanie silnego zespołu. Niestety, podczas najdłuższego cykl Pucharu Świata w historii żaden z podopiecznych nie zdołał zdobyć ani jednego punktu do klasyfikacji generalnej. Ostatecznie 60-letni szkoleniowiec złożył broń i zakończył współpracę ze skoczkami. Jak informuje portal "Nordicmag.info", nadal nie wiadomo, kto zajmie jego miejsce. W rozmowie z mediami dyrektor skoków narciarskich i kombinacji norweskiej we francuskiej federacji, Etienne Gouy zdradził jedynie, że reprezentacja nie może pozwolić sobie na trenera z zagranicy ze względu na ograniczony budżet. Jeśli chodzi o kobiecą kadrę, Francuzi naprawdę nie mają się czego obawiać. Panie regularnie zdobywały tej zimy punkty pucharowe. Najlepsza z "Trójkolorowych" Josephine Pagnier zajęła ostatecznie 16. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata kobiet. Młoda zawodniczka uzbierała aż 439 punktów. Polski skoczek kończy karierę. Klub Kamila Stocha stracił zawodnika