Klemens Murańka został okrzyknięty "cudownym dzieckiem" polskich skoków narciarskich. W Polsce trwała małyszomania, a 10-latek błysnął skokiem na Wielkiej Krokwi na 135. metr. Nie miał jeszcze 14 lat, jak zadebiutował w Pucharze Świata. To był ewenement. Wydawało się, że świat stanął przed nim otworem. Klemens Murańka zakończył karierę. Jeszcze rok temu miał rekord w Willingen Piotr Żyła: mam z Klimkiem wiele różnych wspomnień Jego kariera nie potoczyła się jednak tak, jak wszyscy myśleli. Owszem, Murańka potwierdził swój talent. Był wielokrotnym medalistą mistrzostw świata juniorów. Indywidualnie był wicemistrzem świata w tej kategorii wiekowej. Ma na koncie też medal mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. W Falun w 2015 roku razem z: Piotrem Żyłą, Janem Ziobro i Kamilem Stochem sięgnął po brąz w konkursie drużynowym. Żyła tylko się zaśmiał, kiedy zapytaliśmy go o wspomnienia z Murańką. - Mam z Klimkiem wiele różnych wspomnień. Najbardziej chciało mi się śmiać z niego wtedy, gdy jeszcze trenowaliśmy ze Stefanem Horngacherem. Robiliśmy imitacje i z Kamilem robiliśmy to tak, że wózek mocno odjeżdżał nam do przodu. Tego wymagał od nas Horngacher. Taka była jego idea. To była imitacja przed pójściem na skocznię. Klimek akurat popatrzył na Kamila. Kamilowi wózek odjechał bardzo mocno do przodu. Trenerzy byli zadowoleni. Powiedzieli mu, że było bardzo dobrze. Klimek zaczął myśleć. Popatrzył na mnie i zapytał: Ciekawe, jakby się tak na skoczni odbił? Popatrzyłem na niego i zapytałem: Klimek, a jak ty się na skoczni odbijasz? Myślał może, że na skoczni trzeba robić coś innego niż na imitacji. Miał czasem te swoje przemyślenia. Człowiek nie do końca rozumiał, o co mu chodzi. To było jednak fajne. Takie pozytywne. Taki Klimuś - śmiał się Żyła.