W zawodach najwyższej rangi Kot spędził... dokładnie połowę życia. Debiut w gronie najlepszych zaliczył już w sezonie 2006/2007, choć wówczas trener Hannu Lepisto, prowadzący naszą kadrę w tamtych latach, chciał przede wszystkim pozwolić utalentowanemu nastolatkowi na zasmakowanie rywalizacji w Pucharze Świata. Z biegiem lat Kot stał się jej pewnym punktem i zaczął mieścić się w wąskiej kadrze biorącej udział w mistrzostwach świata (był już w Libercu jako niespełna 18-latek, wkrótce po tym, jak został wicemistrzem świata wśród juniorów) i igrzyskach olimpijskich. Maciej Kot nie kryje zadowolenia po konkursie w Szczyrku. "W końcu powiało pod narty" Kibice od razu zwrócili uwagę na to, że młodszy z braci Kotów (startował jeszcze Jakub) jest zawodnikiem niezwykle ambitnym, którego nie zadowolą miejsca w środku stawki. Gdy w 2013 roku reprezentacja Polski zajęła w Zakopanem drugie miejsce w drużynowym konkursie Pucharu Świata, uśmiechy gościły na twarzach trzech z czterech polskich zawodników. Rozczarowany wynikiem był właśnie Maciej Kot - świadom tego, że Polska prowadziła przez niemal całe zawody, uważał, że zespół wypuścił szansę z rąk i każda inna lokata niż ta dająca najwyższy stopień podium nie może w pełni cieszyć. Życiowe wyniki osiągnął w sezonie 2016/2017. Dobrze było już latem 2016 roku, gdy wygrał pięć z sześciu konkursów Grand Prix, w których wziął udział, i triumfował w klasyfikacji generalnej. Zimą aż tak mocny już nie był, ale i tak zaliczał się do światowej czołówki i trzykrotnie stawał na podium Pucharu Świata, w tym dwa razy w roli najlepszego zawodnika. Udany sezon okrasił tytułem mistrza świata - był w złotym składzie reprezentacji Polski na konkurs drużynowy w Lahti. Do dziś jest to jego największe osiągnięcie w karierze, a w Finlandii niewiele zabrakło mu do medali także w zawodach indywidualnych - zajął wówczas piąte i szóste miejsce. Również piąty był w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata. Niestety, rok później było już gorzej - Kot skończył zimę z dorobkiem dającym mu dwudzieste pierwsze miejsce, jeszcze i tak względnie niezłe. W sezonach 2018/2019 i 2019/2020 miał już problemy z tym, by w ogóle punktować w pucharowych konkursach, a przez trzy ostatnie zimy w Pucharze Świata pojawiał się już tylko okazjonalnie. Letnie Grand Prix w Szczyrku. Maciej Kot znów w czołówce Coraz słabsze wyniki sprawiły, że po sezonie 2022/2023 wypadł już nawet z kadry B i obecnie jest tzw. zawodnikiem bazowym. Mimo to wciąż nie chce powiedzieć pas i zawody w Szczyrku pokazały, że być może jest to dobra decyzja. W sobotę Kot był na półmetku konkursu letniego Grand Prix na drugim miejscu i choć nie utrzymał się na podium, to i tak czwarta lokata jest dla niego najlepszą w zawodach elity od... 2017 roku, gdy był drugi w Courchevel. W niedzielę znów znalazł się w czołówce, tym razem nieco szerszej, i zajął dziewiąte miejsce. Trzeba jednak pamiętać, że polski skoczek latem skakał daleko także rok temu, co jednak zupełnie nie znalazło przełożenia na zimowe starty. Nie da się również ukryć, że obsada w Szczyrku była bardziej na poziomie Pucharu Kontynentalnego niż Pucharu Świata. W weekend Maciej Kot dał jednak sygnał, że wciąż jeszcze chce powalczyć o to, by jego sportowa historia nie kończyła się odległymi lokatami.