Kamil Stoch stanął w sobotę na starcie drużynowego konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem, walcząc o jak najwyższe miejsce dla reprezentacji Polski u boku Pawła Wąska, Aleksandra Zniszczoła oraz Dawida Kubackiego. Jeszcze przed finałowym skokiem ostatniego z wymienionych podopieczni trenera Thomasa Thurnbichlera mieli nawet szanse na trzecie miejsce (ich strata wynosiła wówczas nieco ponad trzy punkty), lecz ostatecznie zakończyli zmagania na dopiero szóstej lokacie. Można więc było mówić o pewnych rozczarowaniu, choć sam Kamil Stoch przyznał po zawodach, że ta pozycja po prostu oddaje to, w jakim położeniu znalazła się obecnie polska kadra względem swoich rywali. Skoki narciarskie. Kamil Stoch nie ma złudzeń, gorzkie słowa o Polakach. Jaśniej się nie da Puchar Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. Kamil Stoch ruszył do kibiców mimo zakazu Po zakończeniu konkursu Kamil Stoch - jak ma w zwyczaju - udał się w stronę polskich fanów, którzy dzielnie dopingowali "Biało-Czerwonych", wspinając się na stopnie stworzone z kamieni okrytych siatką. Zrobił to, mimo znaku informującego o zakazie wejścia. - Bez przesady, przecież to nie jest nic niebezpiecznego. I też tam nie ma żadnych zakazów - stwierdził Kamil Stoch podczas rozmowy opublikowanej przez Polski Związek Narciarski. A poinformowany o tym, że znak rzeczywiście tam stoi, co potwierdza nagranie, dodał w żartach: - To może nie publikuj tego. Po czym kontynuował: PŚ w Zakopanem. Konsternacja po słowach Dawida Kubackiego. Co na to Thurnbichler? Polak spodziewa się reakcji Sobotni konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem wygrała reprezentacja Austrii. Drugie miejsce wywalczyli zawodnicy ze Słowenii, a z trzeciej lokaty mógł cieszyć się trener Stefen Horngacher oraz jego podopieczni z kadry Niemiec. W niedzielę na Wielkiej Krokwi zorganizowane zostaną zawody indywidualne.