Kamil Stoch zajął 19. miejsce w niedzielnym konkursie na norweskiej skoczni Holmenkollbakken w Oslo. Skoczył 124,5 oraz 119,5 metra. W drugiej serii oddawał swoją próbę w bardzo niekorzystnych warunkach wietrznych. Miał wyraźne pretensje do jury, gestykulując jeszcze na wybiegu. Po zawodach przed kamerami Eurosportu również nie krył swojego rozczarowania wypuszczeniem go w takiej sytuacji atmosferycznej. - Dzień zaczął się bardzo dobrze, był taki aż do ostatniego skoku. Może nie był on idealny, ale to, co się wydarzyło w powietrzu, było nie fair. Uważam, że tak się nie powinno robić. Nie wiem... a zresztą nieważne. Ta skocznia jest tragiczna, powinno się ją wysadzić w powietrze. Chętnie dołożę się do materiałów wybuchowych - powiedział żartobliwie reporterowi Kacprowi Merkowi. - Skoki były na dobrym poziomie, mam poczucie, że zasłużyłem na coś więcej niż 19. miejsce. Uważam, że w drugiej serii zrobiłem dobrą robotę, ale tak to jest. To się tu stało nie pierwszy i nie ostatni raz, choć miałbym nadzieję, że to ostatni raz tutaj - dodał. Zakończył jednak wywiad optymistycznym nastawieniem na nadchodzącą rywalizację w Lillehammer. - Nie ma tam takich dziur w powietrzu jak w Oslo, skocznia jest przyjemna profilem, lubię tam skakać - zaznaczył.