Kamil Stoch zajął bardzo dobre szóste miejsce w prologu w Lillehammer, który był jednocześnie kwalifikacjami do wtorkowego konkursu Pucharu Świata i Raw Air. Zawodnik z Zębu przyznał, że po późnym przyjeździe na miejsce w niedzielny wieczór, poniedziałek wyglądał dla niego nieco inaczej niż zwykle. Skakanie o późnej porze nie jest dla niego jednak przeszkodą. - To faktycznie rzadkość, ale robota jak każda inna, trzeba się dostosować. Bywało tak, że jedna seria konkursowa była rozgrywana jednego dnia, a druga kolejnego - powiedział z uśmiechem przed kamerami Eurosportu. - Poniedziałek był nieco rozciągnięty o 2-3 godziny, mogliśmy dłużej pospać rano. We wtorek wrócimy do starego układu dnia - dodał. Kamil Stoch po prologu w Lillehammer: "Trzeba się wjeździć" W kwalifikacjach oddał próbę na odległość 129 metrów. Wcześniej w treningu osiągnął 126,5 metra (3. lokata). - Skakało się normalnie. Tutaj w Lillehammer rozbieg jest inny, naturalny, bardziej płaski. Trzeba się wjeździć, ale moje próby były solidne, zrobiłem dobrą, solidną robotę. Teraz będzie już z górki - stwierdził. Wrócił także do tematu skoczni Holmenkollbakken, na której w niedzielnej drugiej serii trafił na fatalne warunki wietrzne, przez co spadł z dziesiątej pozycji na dziewiętnastą. - Nie mam problemu z nowymi obiektami, tylko z takimi, na których trudno zapanować nad warunkami, choć zawsze jest to niełatwe. Kto nie skakał w Oslo, ten nie wie o co chodzi - zakończył 35-latek w żartobliwym tonie. Start wtorkowej rywalizacji o 16:10. 60 minut wcześniej rozpocznie się seria próbna.