Kamil Stoch o pierwszym skoku treningowym w piątek na Wielkiej Krokwi chciałby jak najszybciej zapomnieć. Miał dopiero 48. wynik. W drugiej był już jednak 22., a w kwalifikacjach zajął 26. miejsce. To wciąż są miejsca w trzeciej "10", które nie satysfakcjonowały Stocha i dlatego wycofał się z rywalizacji w Pucharze Świata, by oddać się spokojnym treningom. Thomas Thurnbichler skreślił jedno nazwisko. Jest skład Polaków na konkurs drużynowy Kamil Stoch wywalczył miejsce w drużynie. "Gdybym dał sobie szansę na progu" Do strefy wywiadów przyszedł uśmiechnięty i zadowolony. - Poniekąd to był dla mnie dobry dzień. Przede wszystkim jednak dobrze jest tutaj być - wypalił do dziennikarzy. Przez ostatnie tygodnie Stoch odpoczywał od startów, ale wtedy też - jak przyznał - zrozumiał jedno: - Uświadomiłem sobie, że kocham to robić. Z wielką radością wróciłem na skocznię. Widać było, że Stoch szuka czegoś w pozycji dojazdowej. Ta wyglądała teraz zupełnie inaczej niż przed tygodniem w czasie mistrzostw Polski. - To są drobne korekty. Moim największym mankamentem jest to, że moja pozycja dojazdowa jest trochę z tyłu. Żeby zacząć odbicie, muszę się przesuwać. Przez to tracę energię i czas. To jest największy problem, z którym się teraz mierzę. Wiem jednak, że potrafię to robić, bo pokazywały to pojedyncze skoki - zakończył. Kwalifikacje wygrał lider Pucharu Świata Austriak Daniel Tschofenig. Najlepszym z Polaków, którzy w komplecie awansowali do niedzielnego konkursu (19 stycznia), był Paweł Wąsek. On zajął siódme miejsce. Z Zakopanego - Tomasz Kalemba, Interia Sport