Choć ostatnie sezony pokazują, że coraz trudniej Kamilowi Stochowi będzie się włączyć do walki o Kryształową Kulę, to jednak pojedyncze konkursy, jak choćby te w mistrzostwach świata w Planicy, są dowodem na to, że nasz wielki mistrz wciąż jest w stanie przygotować wysoką dyspozycję, która pozwoli mu na walkę o miejsca na podium. On sam wciąż nie traci wiary w to, że dalej może skakać na wysokim poziomie. Stoch, w rozmowie z Interia Sport, nie ukrywał, że tego lata męczy się naprawdę solidnie na skoczni, ale też wie, że jeśli tylko zaskoczy, to zima może być naprawdę fajna w jego wykonaniu. Maciej Maciusiak i jego przyszłość. Już wiadomo, co będzie robił Kamil Stoch: Zawsze chcę być najlepszy. Zapętlam się Tomasz Kalemba, Interia Sport: Przygotowania do nowego sezonu powoli wkraczają w fazę finałową. Już za miesiąc ostatnie zawody Letniego Grand Prix, a pod koniec listopada już ruszy Puchar Świata. Jest pan zadowolony z tego, co udało się do tej pory wypracować? Kamil Stoch: - Ostatnio byliśmy na zgrupowaniu w Innsbrucku i udało się wykonać wszystkie jednostki treningowe. To jest ważne. Gorzej jest jednak z samymi skokami u mnie. Było trochę męczarni. Zdaję sobie jednak z tego sprawę, że teraz jestem na takim etapie przygotowań. Obecnie jest trochę więcej treningu motorycznego, dlatego technika nieco kuleje. Z jednej strony mam już wypracowaną jedną rzecz i chcę iść dalej, ale okazuje się, że wtedy ta pierwsza zaczyna się sypać. Taka spirala, w którą wpadam. Im więcej się teraz napocę, tym lepszy efekt będzie zimą. Mocno w to wierzę, że w przyszłości będę bazował na tym, co teraz wypracuję. Wiadomo, na jakim jest pan etapie kariery, dlatego próbuje pan już teraz - mając na koncie już tyle sukcesów - bawić się skokami, czy jednak za wszelką cenę skupia się pan na tym, by sięgać po kolejne trofea? Czasami jest bowiem łatwiej, kiedy głowa jest czysta. - To prawda. Tylko ja nie do końca potrafię podejść do skoków na totalnym luzie i z dystansem, w formie zabawy. Perfekcjonista? - Dla mnie to, co robię, nie może być do końca zabawą. Mam świadomość tego, że ktoś płaci za moje szkolenie. Poza tym jeżdżę na treningi nie po to, by się pośmiać, tylko po to, by zrealizować szkolenie i przygotować się do tego, by być najlepszym. I zawsze chcę być tym najlepszym. I to jest chyba moja wada, ale też zaleta. Zapętlam się jednak w byciu idealnym we wszystkim i w doprowadzaniu wszystkiego do perfekcji. Być może jednak właśnie dzięki temu jestem tutaj, gdzie jestem. Póki co, staram się być cierpliwy, co nie jest łatwe. Przez tyle lat nie nauczył się pan jeszcze cierpliwości? - Nie. Nigdy się tego nie nauczę. Najbardziej cieszą mnie skoki, kiedy skaczę daleko i kiedy wszystko wychodzi na pół swobodnie. Póki co muszę jednak wkładać dużo siły w każdy skok. Muszę się niesamowicie koncentrować, a jednak to nie daje takich efektów, jakie bym chciał. Co roku przez to przechodzę i co roku nie jestem w stanie wcześniej przygotować się do tego, pomimo, że znam całą procedurę i wiem, że ta sytuacja minie. W przeszłości bywało jednak tak, że po trudnym dla pana lecie, zimą to wszystko oddawało? - Nie mogę jednak zakładać, że skoro kiedyś tak było, to i teraz tak będzie. Staram się myśleć o tym, co jest tu i teraz. Skoro teraz jest ciężko, to znaczy, że potrzebuję się mocno skupić i wysilić, robiąc wszystko nawet nie na 100, a 120 procent. Wszystko po to, by za miesiąc, kiedy coś zaskoczy, robić to na większym luzie. Czuje pan, że zima bardzo szybko się zbliża? - Tak. Nawet się nie obejrzymy, a już będziemy inaugurować sezon Pucharu Świata. Mam tylko nadzieję, że w tym sezonie nie będzie już zawirowań dotyczących sprzętu, jak to było w poprzednich latach. W tym sezonie jest sporo zmian w sprzęcie. - To prawda, ale zostały one na tyle wcześnie ogłoszone, że mogliśmy całe lato przepracować już na nowym sprzęcie. W sezonie, w którym były igrzyska olimpijskie w Pekinie, wprowadzono zmiany, po czym okazało się, że trakcie sezonu znowu one były. To totalnie destabilizowało, bo nie było wiadomo, na czym stoimy. Zmiany są takie same dla wszystkich. Pan dobrze czuje się w swoim nowym sprzęcie po nowym pomiarze wykonanym przez Międzynarodową Federację Narciarską (FIS)? - Tak. To, co zostało wprowadzone teraz, to jest dobra zmiana. Mam nadzieję, że będzie miało to wpływ na przestrzeganie zasad fair play, choć mam świadomość, że wszyscy - włącznie z nami - będą kombinować. Na tym to polega, bo każdy chce znaleźć choćby najmniejszą przewagę. Dzięki temu możemy się przecież rozwijać. Kamil Stoch dumny jak paw Po raz kolejny - jako KS Eve-nement Zakopane - zorganizowaliście Puchar Tatr w skokach narciarskich. To nie są jednak zwykłe zawody, a raczej piknik ze skokami. - Chodzę dumny jak paw, patrząc na to jak wyglądały te ostatnie zawody. Mam nadzieję, że wszyscy dostrzegają to, że są to konkursy jedyne w swoim rodzaju, a dzieciaki, które w nich startują, podchodzą jak do czegoś wyjątkowego. Ważna jest rywalizacja, ale przede wszystkim w tych zawodach chodzi o dobrą zabawę. - Organizując Puchar Tatr, za każdym razem chcemy osiągnąć kilka celów. Jednym z nich jest zupełnie inna formuła rywalizacji dla dzieci z równoczesną zabawą. Akurat w tym roku dołączyło do nas wielu partnerów, z czego się bardzo cieszymy, którzy zorganizowali gry i zabawy. Dzięki temu dzieciaki między skokami albo po zakończeniu startów nie nudzą się. To wszystko przypomina trochę piknik rodzinny. I właśnie dzięki temu chcielibyśmy zachęcać do uprawiania tej dyscypliny sportu. Chcemy pokazać, że skoki narciarskie wychodzą do młodzieży i każdy - oczywiście w miarę możliwości - może spróbować ich, że to nie jest zamknięty sport. Im więcej dzieci na skoczniach teraz, tym większy wybór będzie w przyszłości. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy pomogli w organizacji tych zawodów. To są nasi bliscy, ale też rodzice młodzieży z KS Eve-nement Zakopane. Puchar Tatr na pewno nie odbyłby się w taki sposób bez partnerów i sponsorów. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport Adam Małysz potwierdza przykre wieści. Takiego koszmaru się nie spodziewali. "Dół domu był zalany"