Stoch jako jedyny z zawodników, którzy uplasowali się na podium nie pojawił się na konferencji prasowej. Prosto z dekoracji pomknął do hotelu, aby spakować manatki i pędzić na samolot. Późnym popołudniem nasi skoczkowie wrócili już do Polski. Mogli stęsknić się za rodzinami. Turniej Nordycki trwał blisko dwa tygodnie. W tym czasie odbyło się aż sześć konkursów indywidualnych i jeden drużynowy. Ta końska dawka mogła wykończyć każdego, ale nie Stocha, który ze smutkiem patrzy w kalendarz. Koniec sezonu już coraz bliżej. INTERIA.PL: W niedzielę zająłeś trzecie miejsce. Gratulować ci, czy jednak czujesz niedosyt, bo mogło być lepiej? Kamil Stoch: Jestem bardzo zadowolony. Zarówno mój skok w serii próbnej jak i te dwa konkursowe były bardzo udane. Mieliśmy tutaj bardzo ciężkie warunki. Wiatr nieźle hulał. Raz wiało pod narty, raz w plecy, do tego trafiały się dziury powietrzne. Za nami bardzo trudny konkurs, jeden z najtrudniejszych w tym sezonie. W pierwszej serii miałeś problemy z lądowaniem. Czy nie żałujesz, że gdyby udało wylądować się w lepszym stylu zająłbyś wyższe miejsce? - Nie mam pretensji do siebie. Taki po prostu mieliśmy konkurs. Dostałem lekki podmuch w końcowej fazie lotu i nie udało mi się wylądować telemarkiem za co dostałem mniej punktów. Nie rozpaczam z tego powodu. To było ciekawe doświadczenie, które na pewno będzie procentować. Powiększyłeś przewagę nad Peterem Prevcem do 168 punktów, a to oznacza... - Jak już mówiłem - ani słowa o Kryształowej Kuli. Na razie trwa sezon, jeszcze nie czas, aby wręczać mi medale i koronować mianem najlepszego skoczka Pucharu Świata. Zobaczymy, jak klasyfikacja generalna będzie wyglądać po konkursach w Planicy. Przez dwa tygodnie praktycznie nie rozstawaliście się ze skocznią. Nie jesteś zmęczony ciągnącym się sezonem? - Energia we mnie jest wielka. Tak naprawdę to bardziej martwi mnie to, że sezon powoli już się kończy. Wolałbym, żeby konkursy odbywały się jeszcze z pół roku. Tymczasem za dwa tygodnie po zawodach w Planicy będę musiał zająć się pozowaniem do zdjęć i udzielaniem wywiadów. Wolę robić swoje na skoczni, niż błyszczeć w mediach. Oprócz Kryształowej Kuli przed tobą jeszcze jeden wielki cel. W piątek rozpoczynają się mistrzostwa świata w lotach. - Wyczekuję ich z niecierpliwością, bo bardzo lubię duże obiekty. Najważniejsze jednak, żeby pogoda sprzyjała i wiatr nie kręcił tak bardzo jak w Oslo. Fajnie, że mistrzostwa odbywają się w Harrachowie. To blisko polskiej granicy, więc kibiców na pewno będzie przynajmniej tyle co w Oslo. Krzysztof Oliwa, Oslo