"What a perfect day" - tak mógłby zaśpiewać dzisiaj Kamil Stoch. Wszystko było w nim wymarzone. Rano, po śniadaniu zdążył podjechać do rodziców, później, jak przystało na katolika, wziąć udział w nabożeństwie u o.o. Bernardynów, w Kościele pw. św. Antoniego z Padwy ("Tam mam najbliżej od rodziców, później nie byłoby kiedy" - wyjaśnił), a na koniec zdążył połączyć i rozgrzać pozytywnymi emocjami cały naród. Wygrywając, po wspaniałej walce, Puchar Świata w Zakopanem. To jego 20. triumf w PŚ, czwarty z rzędu i czwarty w Zakopanem. Dzięki Stochowi na Wielkiej Krokwi rządziły dzisiaj dwa utwory: Mazurek Dąbrowskiego z 40 tys. gardeł, którym zachwycał się nawet Niemiec Andreas Wellinger i "Dream On" grupy Aerosmith - ulubiony przebój latającego na niebotycznych wysokościach Stocha.- W sferze marzeń pozostało rywalom dogonienie Kamila Stocha - wrzeszczeli wodzireje imprezy pod skocznią (crowd supporters), a w tle brzmiał finał przeboju amerykańskich weteranów rocka. - Zacznę od poziomu podziękowań. Dziękuję wszystkim, którzy się zebrali, za oklaski i gratulacje. Kibicom, którzy tak licznie zgromadzili się pod Wielką Krokwią i byli w obrębie obiektu, także tym, którzy oglądali nas w telewizji. Całemu sztabowi szkoleniowemu za ciężką pracę, którą wkładają, również kolegom z drużyny za emocje, których dostarczają również i mnie. Mamy trzech zawodników w pierwszej "dziesiątce", a cała "szóstka" złapała się do finałowej serii - chwalił Kamil. - Konkurs był na wysokim poziomie, wiele dalekich skoków, trudne warunki. Wiatr cały czas wiał w plecy, raz na sile przybierając, raz cichnąc, więc czasem pozornie niedalekie skoki dawały naprawdę dobre miejsce. Jestem zadowolony z dobrej pracy, oddałem dzisiaj trzy dobre skoki, a ten trzeci był zdecydowanie najlepszy, najbardziej trafiony, dał mi najwięcej luzu i i energii. Zresztą to było widać po mojej reakcji. Atmosfera zawodów w Zakopanem była jak zawsze najlepsza, niepowtarzalna - opowiadał bohater Całej Polski. Za miesiąc zaczynają się MŚ w Lahti. Czy Kamil zamierza bazować na obecnym szczycie formy, czy pokusić się o budowę nowego? - Nie da się założyć z góry budować, czy utrzymywać formę. Będę dalej ciężko pracował. Po prostu chcę skakać na nartach, chcę się tym cieszyć, czerpać dużo radości. Nie muszę za każdym razem wygrywać i zawsze zdobywać złote medale, za każdym razem stawać na najwyższym stopniu podium. Chcę to robić dobrze, być jednym z najlepszych skoczków na świecie. W tej chwili tak jest i ta sytuacja w zupełności mi odpowiada - odparł Stoch. Czy wierzył w odrobienie strat, będąc po I serii szóstym skoczkiem? - Wierzyłem, zawsze wierzę, a raczej w ogóle nie myślałem o miejscach. Jak ma się w głowie głęboką wiarę w to, co się robi, to osiąga się cele, byle nie myśleć w ten sposób, że to musi nastąpić w tym momencie. Wiedziałem, że skoki są dobre i jedyne, co mogę zrobić, to skoczyć najlepiej. Dla siebie i kibiców - tłumaczył. - Reakcje kibiców były wspaniałe. Gdy cieszyli się ze słabszych skoków moich rywali, to nie było wyrazem zawiści, negatywnych uczuć, tylko pozytywnych, radości z faktu, że my się pniemy w klasyfikacji - dodał. Zapytany o to, czy zamierza się wybrać na uciążliwe, z uwagi na odległość, różnicę czasu, konkursy do Japonii i Korei Południowej, odpowiedział:- To pytanie bardziej do sztabu szkoleniowego, bo to on układa nasz plan, a ja jestem od jego realizacji. Mogę powiedzieć tylko tyle, że uwielbiam skakanie, czerpię z niego przyjemność, więc im więcej będę skakał, tym lepiej, to sprawia mi ogromną frajdę - powiedział Kamil Stoch.Pochodzący z Zębu skoczek miał świadomość, że w drugiej serii miał kiepskie warunki, wiatr w plecy. - Od razu czułem, że warunki są trudne. Zawodnik po wyjściu z progu czuje, czy skok był dobry i czy zrobił coś nie tak. Ważny był też kierunek powiewów, pod nartami nie było go prawie nic, mały opór. Natomiast wiedziałem, że skok był bardzo dobry, starałem się wyciągnąć z niego, co mogłem - podkreśla Kamil. Dodał też, że ciągle rozwija się, z konkursu na konkurs, z sezonu na sezon. Docenia to też trener Polaków Stefan Horngacher - Trener powiedział mi po konkursie, że jest super i z tego jednego słowa mogłem wyczytać, że zrobiłem, co należy - cieszy się lider Pucharu Świata. Z Zakopanego Michał Białoński, Waldemar Stelmach