Konkurs w Innsbrucku w niedzielę o godz. 14. Transmisja telewizyjna w TVP1 i Eurosporcie. Stoch skoczył 120,5 m i w niedzielę zmierzy się z Niemcem Danielem Wenigiem. - Nie napalam się. Jest jeszcze sporo czasu i zdaję sobie sprawę z tego, że moja dyspozycja nie jest teraz najwyższa. Tak naprawdę, to niedawno wznowiłem treningi - przypomniał Kamil Stoch. - Teraz najbardziej zależy mi na jakości moich skoków. Staram się robić co mogę, ale wciąż jeszcze popełniam błędy. Mam trochę problemów z pozycją dojazdową, ale to jest wszystko do poprawienia - zapewnił. - Teraz najważniejsze jest spokojne skakanie i to, żeby nie gonić za wszelką cenę czołówki - dodał. Dobrze spisał się Piotr Żyła, który zajął 10. miejsce. - Jestem zadowolony, bo to był taki normalny skok. Bardzo w porządku. Właśnie z takich prób potem wychodzi często coś więcej, ale najpierw trzeba się na takim poziomie ustabilizować. Ta skocznia nie należy do łatwych, jest francowata i trzeba się mocno przyłożyć. Staram się jednak zapominać na tym, że ona jest trudna. Bo tak naprawdę najważniejsze są same skoki, a obiekt nie ma nic do tego. Ważne, by skupić się na sobie i wykonywać pracę jak najlepiej - powiedział Żyła. Zniszczoł zajął 41. miejsce (118 m), a Kubacki 43. (118 m). Ich rywalami będą odpowiednio Norweg Johan Andre Forfang i aktualnie trzeci zawodnik PŚ Norweg Anders Fannemel. - W kwalifikacjach chodzi o to, by je przejść, ale ja liczyłem na lepszy skok. Żadna z moich sobotnich prób nie była dobra. Nie mogłem się dzisiaj zebrać. Plan minimum został wykonany, mimo że nie jestem z niego zadowolony. Teraz czas, by na szybko to przeanalizować i jutro to po prostu wykonać. Teoretycznie to, z kim się skacze w parze jest ważne, ale praktycznie trzeba zrobić i tak swoje, bo nawet jak się przegra bezpośrednią rywalizację, to można jeszcze wejść jako +szczęśliwy przegrany+ - podkreślił Kubacki. - Nie jestem do końca z siebie zadowolony, bo na treningach prezentowałem się lepiej niż w kwalifikacjach. Zależało mi na tym, by lepiej wypaść niż w poprzednich konkursach, bo wiedziałem, że wtedy trafiam na teoretycznie słabszego rywala w parze. Skok wyszedł, jaki wyszedł i kwalifikacja jest, ale to nie było moim celem. Chcę pokonać przeciwnika i znaleźć się w finałowej serii. Oczywiście postaram się wygrać mimo wszystko, ale potrzebne będzie szczęście - dodał Zniszczoł. Kłusek uplasował się dopiero na 60. lokacie (109,5 m), a Biegun na 74. (100 m). - Niestety, popełniłem jakiś błąd na rozbiegu, bo nie było szybkości, by odlecieć daleko. W Engelbergu wyglądało, że forma idzie. Bardzo dobrze mi się skakało na Pucharze Kontynentalnym. Teraz jednak nie udało mi się odpowiednio odbić i stąd tak słaby rezultat - ocenił Kłusek. - To nie był mój wymarzony powrót do rywalizacji w Pucharze Świata. Nie wiem, co się stało. Wydawało mi się, że to był dobry skok. W zeszłym sezonie też mi start w Innsbrucku nie wyszedł. Nie lubię tego obiektu. Presji w tym sezonie nie ma żadnej na mnie, bo nie wyskoczyłem jak przed rokiem jak +filip z konopi+, tylko cały czas walczyłem o miejsce w składzie. Skoki były coraz lepsze i myśleliśmy, że tak też będzie teraz, ale nie wyszło - powiedział Biegun.