Kamil Stoch na zakończenie sezonu zajął czternaste miejsce. Mógł być jednak zadowolony chociażby ze swojego skoku w drugiej serii, kiedy pofrunął na 231,5 metra. Po konkursie, w rozmowie z telewizją Eurosport, odniósł się także do swoich wczorajszych słów, kiedy to nie gryzł się w język komentując postawę Polskiego Związku Narciarskiego względem byłego już trenera kadry, Michala Doleżala. - Mam trochę kaca moralnego po wczorajszym dniu. Wiadomo, ze wczoraj trzeba było cos zrobić, sytuacja nas do tego zmusiła, teraz zobaczymy do czego nas to doprowadzi. Na razie jest za wcześnie żeby szerzej o tym rozmawiać, zobaczymy jak sytuacja potoczy się dalej. Na razie nie mamy trenera, wiec ciężko stwierdzić kiedy wrócimy do treningów. Mamy teraz trochę spokoju, trzeba to wszystko spokojnie i mądrze rozegrać - tłumaczy 34-latek. Stoch rekordowym "lotnikiem" W pierwszej serii dzisiejszego finału sezon Stoch poszybował na 225 metrów. Ta próba pozwoliła mu zostać samodzielnym rekordzistą wszechczasów pod względem lotów dłuższych niż 200 metrów. To była 212 tak daleka próba w karierze Polaka, czym wyprzedził dotychczasowego lidera, Roberta Kranjca. W drugiej serii Stoch jeszcze wyśrubował swoje osiągnięcie, dokładając skok numer 213. - Nie ukrywam, ze były to cztery bardzo owocne dni. Udało się daleko latać, czerpałem z tych skoków sporo przyjemności. Przede wszystkim cieszę się, ze wszystkie skoki były udane, równe. Może nie były to próby na wygrywanie, ale prezentowałem dobry poziom. Ten sezon coś mi pokazał, mam nadzieję, że w jakiś sposób mnie wzmocni - dodaje polski skoczek.