Po słabej dyspozycji Kamila Stocha podczas konkursów skoków narciarskich w Willingen (w sobotę zajął 25. miejsce, a w niedzielę nie zakwalifikował się do serii finałowej), zapadła decyzja o wycofaniu go z Pucharu Świata w Lake Placid. Głos w tej sprawie zabrał Thomas Thurnbichler, który przed kamerą Eurosportu starał się uspokoić zaniepokojonych kibiców. "Wszyscy znamy Kamila, on się nie podda" - zapewniał. Co na to sam zainteresowany? W szczerej rozmowie ze skijumping.pl niejako potwierdził słowa trenera. Wciąż jest w nim wielka pasja do skoków i ani myśli w tym momencie kończyć kariery. Wręcz przeciwnie, podejmuje walkę o powrót na szczyt. "Mnie nie interesują miejsca w pierwszej trzydziestce. Nie interesują mnie też miejsca w dwudziestce Pucharu Świata. W dziesiątce jest fajnie być, ale to też nie jest mój cel. Ja chcę być po prostu najlepszy. Po to haruję, po to wylewam pot na treningach, po to poświęcam swój czas, podporządkowuję całe życie, żeby wygrywać. To mnie cieszy, cieszy mnie podnoszenie rąk po skoku, euforia, że zrobiłem wszystko, że oddałem super skok" - wyjaśnił. Stara się pielęgnować w sobie iskrę nadziei na lepsze czasy. Skomentował również fakt, że nie poleci razem z drużyną do USA. Jest pełen zrozumienia dla sztabu i takiej decyzji. Stoch załamany po wpadce. "Ta sytuacja mnie dobija" Kamil Stoch ocenił wycofanie go z PŚ w Lake Placid. "Na pewno wyjdzie mi to na dobre" Zdaniem Stocha wycofanie go z najbliższego konkursu PŚ jest dobrym posunięciem. "To była decyzja sztabu szkoleniowego. Co prawda jeszcze nie miałem okazji porozmawiać z trenerem, bo na skoczni się minęliśmy, ale w zaistniałej sytuacji uważam, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Na pewno wyjdzie mi to na dobre" - tłumaczył dla skijumping.pl. "Wierzę w to, że chwila oddechu, odpoczynku, wyciszenie się dadzą naprawdę pozytywny efekt. Bo to nie jest tak, że ja zapomniałem, jak się skacze" - dodał. To nie pierwszy raz, kiedy jest w poważnym dołku. Podobne doświadczenie przydarzyło mu się w zeszłym roku. Dlaczego tak się dzieje? Okazuje się, że ma to związek niekoniecznie z przygotowaniem fizycznym, a bardziej z kwestiami mentalnymi. "W takiej samej sytuacji byłem w zeszłym roku i szczerze wierzyłem, że już uniknę takiej sytuacji i że to już się nigdy więcej nie powtórzy. Wydaje mi się, że to jest poniekąd efekt przeciążenia. Nawet nie fizycznego, ale psychicznego. Ja sobie sam biorę dużo na głowę, sam mam bardzo dużo ambicji. Z każdym kolejnym dobrym konkursem czy dobrymi skokami trochę sobie zawsze dokładam, nawet czasami nieświadomie. A przychodzi taki moment, że zaczynam osiągać gorsze rezultaty, te skoki nie są tak dobre, jakbym chciał i w podświadomości pojawia się: ‘coś jest nie tak, trzeba podgonić’. I zaczyna się takie kółko, w którym odnajduje się, że jestem, gdy już zaczyna być bardzo źle" - zdiagnozował "Orzeł z Zębu". Kluczowe jest to, aby odciąć się od takich myśli. To może znacząco usprawnić powrót na dobre tory. "Chodzi o puszczenie tamy niedobrych emocji, stresu, żeby wróciły swoboda, radość i dobre skoki" - wyjaśnił Stoch. Trener nie ma wątpliwości. Chodzi o wycofanie Kamila Stocha z Pucharu Świata Co dalej z Kamilem Stochem? Mistrz nie poddaje się. "To nie koniec sezonu" Kamil przyznał, że poniekąd czuł, że w Willingen może nie pójść mu zbyt dobrze. Wszystko przez to, że razem ze sztabem zdecydował się na wdrożenie "ekstremalnego rozwiązania", które w założeniu miało mu pomóc w "poczuciu się ekstremalnie w pewnym elemencie skoku". Wiedział, że to będzie "wóz albo przewóz" - albo wyjdzie doskonale i odda świetny skok albo wręcz przeciwnie. Tak czy inaczej nie zwiesza głowy i - tak jak deklarował Thurnbichler - absolutnie się nie poddaje. Stara się szukać pozytywów. "Sytuacja jest dla mnie bardzo trudna, ale na szczęście jestem zdrowy, wszystko jest w porządku pod względem fizycznym. Muszę po prostu pospawać kable, które się poprzepalały w głowie, przewietrzyć niektóre półki, bo zalęgły się tam kurz i brud, i jechać dalej. To nie koniec sezonu, jeszcze dużo konkursów przed nami. Mówię to przez zaciśnięte zęby, bo kotłuje się we mnie naprawdę dużo dziwnych emocji, ale poniekąd chcę w to wierzyć" - podsumował. Co się dzieje z polskimi skoczkami? "Dawidowi spada biodro, a Kamil skacze bez nóg"