Tylko duży pech może odebrać Stochowi drugi z rzędu triumf w TCS. Podwójny mistrz olimpijski z Soczi ma aż 64,5 pkt przewagi nad drugim w klasyfikacji Niemcem Andreasem Wellingerem. Teraz liczy się dla Polaka jednak jeszcze coś innego – chce zostać drugim zawodnikiem w historii, któremu udało się triumfować na czterech obiektach. Na razie Stoch był najlepszy w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen i Innsbrucku. "Teraz już nie ucieknie od presji. Współczuję mu, bo musi się zmierzyć nie tylko ze skocznią, rywalami, ale przede wszystkim z tym, co dzieje się w jego głowie. To nie jest łatwa sprawa, zwłaszcza że on sam nakłada na siebie największą presję" – powiedział Hannawald. Przed Polakiem było dziewięciu skoczków, którzy wygrali trzy pierwsze konkursy. Dokonali tego: Norweg Olav Bjoernstad (1953/54), Niemcy Helmuth Recknagel (1958/59), Max Bolkart (1959/60), Norwegowie Toralf Engan (1962/63) i Bjoern Wirkola (1968/69), Japończycy Yukio Kasaya (1971/72) i Kazuyoshi Funaki (1997/98), Hannawald (2001/02) i Fin Janne Ahonen (2004/05). Z tych dziewięciu zawodników aż ośmiu cieszyło się później z końcowego triumfu. Nie udało się to tylko Kasayi, który wraz z całą reprezentacją Japonii opuścił czwarty konkurs i wrócił do kraju, by przygotowywać się do igrzysk w Sapporo. Taki manewr się opłacił, bo potem został złotym medalistą olimpijskim. W ostatnich 18 latach tylko raz nie udało się wygrać zawodnikowi, który prowadził po trzech konkursach. Tak stało się w poprzedniej edycji, kiedy na czele był Norweg Daniel Andre Tande, ale później musiał uznać wyższość Stocha. Ostatni konkurs 66. TCS odbędzie się w sobotę w Bischofshofen.