Nowy program zaraz po końcowym gwizdku spotkań Polaków. <a href="https://sport.interia.pl/reprezentacja-polski/news-andora-polska-zaraz-po-meczu-zapraszamy-na-nowy-program-inte,nId,5636789?utm_source=tekstygm&utm_medium=tekstygm&utm_campaign=tekstygm">Interia Sport - Gramy Dalej!</a> Zbigniew Czyż: Za skoczkami narciarskimi długie miesiące, przede wszystkim przygotowań do nowego sezonu, ale też wakacje. Zdołał pan naładować "baterie" przed nowym sezonem i jak w ogóle wykorzystał ten czas? Kamil Stoch: Pomimo tego, że minione lato było bardzo intensywne i wydarzyło się wiele rzeczy, to miałem w ostatnich miesiącach także czas dla rodziny. Mogłem chwilę odetchnąć, odpocząć i pobyć w domu. Było wszystkiego po trochu, było dużo pracy, był też czas dla siebie. Z okresu przygotowawczego do nowego sezonu jest pan zadowolony? - Jak najbardziej. Uważam, że wykonałem naprawdę kawał solidnej roboty przez całe lato. Nie sądzę, abym stracił przez kontuzję cokolwiek w przygotowaniach. Choć oczywiście miałem okres bez treningów spowodowany operacją, a potem całą rehabilitacją. Paradoksalnie wtedy mogłem poświęcić więcej czasu na trochę inny trening, mentalny, koordynacyjny i czucie głębokie. To były takie ćwiczenia, na które mamy mniej czasu, gdy realizujemy normalny trening motoryczny. Uważam, że to wszystko było dla mnie na plus. W tej chwili nie odczuwam absolutnie żadnych braków, wręcz przeciwnie, jestem w pełni sił, dobrze przygotowany do sezonu i wygłodniały skoków na śniegu. Po operacji polegającej na wycięciu wyrośli chrzęstno-kostnej w okolicach prawego stawu skokowego, której poddał się pan w połowie maja, nie ma już śladu? - Wszystko jest już w porządku. Było oczywiście trochę drobnych problemów, ale zaraz po operacji. Wszedłem wtedy za szybko w maksymalne obciążenia i zasięgi stawu skokowego. Po chwili przerwy, gdy dałem sobie czas, staw skokowy się całkowicie zagoił i wróciłem do pełni sił. Później nie odczuwałem już żadnych problemów, teraz także realizuję pełny program treningowy. Pod koniec października w Zakopanem odbyły się letnie mistrzostwa Polski w skokach na igielicie. Zajął pan w nich siódme miejsce, czy te zawody dały jakąś odpowiedź, w jakim miejscu jest tuż przed startem Pucharu Świata? - Nie odczuwam absolutnie żadnych powodów do niepokoju. Zresztą te zawody były w takim okresie, gdy byłem jeszcze w bardzo intensywnym treningu. W ogóle, koniec października i pierwsza połowa listopada to jest dla nas skoczków zawsze najbardziej intensywny czas, między innymi pod względem treningu czy zobowiązań sponsorskich. W to wszystko trzeba też wpleść odpowiednią regenerację i odpoczynek. W tak intensywnym czasie trudno jest dać z siebie wszystko. Uważam, że zawody poszły mi całkiem nieźle, realizowałem sobie po prostu swoje cele. Przed kolejnym sezonem głód skoków i rywalizacji u Kamila Stocha jest taki sam jak w poprzednich latach? Sam pan przecież nie ukrywa, że się starzeje.. - (Śmiech). Ja bym powiedział, że czuję jeszcze większy głód skoków. Z każdym sezonem czekam jeszcze bardziej niecierpliwie na pierwsze skoki na śniegu. Skoki to jest dyscyplina zimowa, skoki na śniegu to jest zupełnie coś innego niż te oddawane na plastikowych matach. Zachowanie na trawie to nie jest to samo co lądowanie na śniegu i hamowanie pługiem czy skręty bokiem. Jak pan zamierza rozłożyć siły w sezonie? Bo to jest sezon olimpijski, w lutym przyszłego roku odbędą się igrzyska olimpijskie w Pekinie. - Plan jest taki, żeby rozpocząć sezon z jak najwyższego poziomu i go utrzymywać jak najdłużej. To jest mój główny cel. Dla mnie najważniejsza jest cały czas koncentracja na pracy jaką mam do wykonania, realizowanie celów w każdym kolejnym konkursie. Za każdym razem chcę poprawiać jakość swoich skoków, cały czas chcę się rozwijać. Zawsze chcę oddawać najlepsze skoki i na jakie mnie stać. Mam nadzieję, że te najlepsze są dopiero przede mną. Wierzę, że jeszcze jestem w stanie pokazać coś więcej niż do tej pory. Po to właśnie wstaję na treningi i idę na nie, żeby dawać z siebie wszystko. Jest pan trzykrotnym mistrzem olimpijskim indywidualnie oraz brązowym w drużynie. Jaki jest cel Kamila Stocha na igrzyska w Chinach? Zdobycie kolejnego złotego medalu? - Igrzyska są dopiero za trzy miesiące, a to jest bardzo dużo czasu. Na tę chwilę w głowie mam tylko to, co jest tu i teraz. Obecnie jesteśmy na zgrupowaniu w Zakopanem, gdzie staram się doszlifowywać te elementy, które jeszcze "nie grają". Z dobrym nastawieniem zamierzam pojechać na pierwsze zawody Pucharu Świata, które już w przyszłym tygodniu w Niżnym Tagile. Na tę chwilę nie ma sensu dywagować, co będzie za kilka miesięcy. W tym sezonie inauguracyjne zawody Pucharu Świata nie odbędą się w Wiśle. To dobrze? - Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Wydaje się mi, że Niżny Tagił, czyli daleka Rosja to jest dobre miejsce na rozpoczęcie sezonu. Mam nadzieję, że będą tam superwarunki zimowe, że będzie można poczuć na policzkach mróz i skrzypiący śnieg pod butami, a przede wszystkim pod nartami. Chciałbym, aby warunki były dla wszystkich równe i sprawiedliwe i abyśmy mogli odbyć pierwsze zawody właśnie w takich superwarunkach. Trener Michał Doleżal wprowadzał w przygotowaniach do nowego sezonu jakieś nowe elementy? - Zawsze staramy się coś dołożyć, coś zmienić w treningach. Oczywiście nie da się zmienić wszystkiego, bo jednak generalnie zasada pozostaje cały czas taka sama. Ja chcę się cały czas rozwijać, ulepszać swoje skoki, chcę skakać coraz ładniej i coraz dalej. Żeby tak było, to musimy cały czas szukać pewnych nowych rozwiązań i elementów, które mogą to wszystko poprawić. Tak też było tego lata, staraliśmy się udoskonalać, to co mogliśmy. Chciałbym w tym miejscu powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że mam takie poczucie, iż pracuję z najlepszymi możliwymi osobami na tych wszystkich stanowiskach, które są dookoła nas skoczków. Mamy najlepszy sztab trenerski, dysponujemy najlepszym możliwym sprzętem. Teraz już wszystko zależy tylko od nas, jak to wszystko wykorzystamy i co z tym zrobimy. Jaką formę na treningach prezentują pozostali zawodnicy ze ścisłej czołówki naszej kadry oraz młodzież? - Nie chcę tego oceniać, pozostawiam to sztabowi szkoleniowemu. Zapytam wprost, igrzyska w Pekinie będą dla pan ostatnimi w karierze? - Nie odpowiem na to pytanie (śmiech). Po tym sezonie w dalszym ciągu będzie pan kontynuował karierę? - Na ten moment jestem skoczkiem narciarskim w pełni świadomym tego, co i jak chcę robić w najbliższej przyszłości oraz, jaki poziom sportowy chcę osiągnąć. Nie zamierzam mówić o tym, co będzie kiedyś, bo tego nie wiemy. Nie wiadomo, co się wydarzy jutro. Prosiłbym także innych dziennikarzy, jeśli chcecie abym jak najlepiej wykorzystał ten najbliższy czas, aby nie pytać mnie o tę kwestię. Jeśli przyjdzie taki moment, to o tym poinformuję. Podobno nie ma głupich pytań.. ale w przyszłym roku odbędą się wybory na prezesa Polskiego Związku Narciarskiego. Ze stanowiska odejdzie Apoloniusz Tajner, więc może pomyśli pan o nowej roli? - Na pewno nie. Mnie to nie dotyczy, ja od polityki będę się zawsze trzymał z daleka. Dla was skoczków ważna jest zmiana, że zawody Pucharu Świata w tym sezonie będą pokazywane w głównej mierze w telewizji TVN, a nie w TVP? - Nie chcę się wypowiadać na ten temat, to jest sprawa niezależna ode mnie. Dla mnie jako skoczka najważniejsze jest, że zawody się odbywają, że będziemy mieli okazję rywalizować i że będę miał możliwość robienia tego co uwielbiam, czyli skakania na nartach. Z Kamilem Stochem rozmawiał Zbigniew Czyż