Dobiegający końca sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich dostarczył Kamilowi Stochowi wielu skrajnych emocji. Trzykrotny mistrz olimpijski w pierwszej części cyklu regularnie pokazywał się z bardzo dobrej strony, często kończąc konkursy w czołowej dziesiątce. Załamanie formy nadeszło w Willingen, gdzie 35-latek nie zakwalifikował się do drugich zawodów i został wycofany z konkursów w Lake Placid. Stoch wrócił w dobrym stylu i już na mistrzostwach świata w Planicy pokazał przebłysk dawnej formy. Również podczas weekendu kończącego sezon doświadczony zawodnik potwierdza, że wciąż jest w stanie rywalizować z najlepszymi. Skoki narciarskie. Kamil Stoch wciąż w formie Stoch sobotni, jednoseryjny konkurs indywidualny zakończył na 10. miejscu po locie na 225 m. Trzykrotny mistrz olimpijski błyszczał również podczas "drużynówki", oddając dwie dalekie próby (233,5 i 228,5 m) i znacznie przyczyniając się do tego, że Polacy ukończyli zawody na wysokim, czwartym miejscu. Polak nie ukrywał zadowolenia, ale jednocześnie zasygnalizował, że skupia się na niedzielnej rywalizacji. - Dzisiaj były powody do zadowolenia. Ale to nie koniec sezonu, jeszcze jutro skaczemy - powiedział w rozmowie z Eurosportem. Kamil Stoch przyznał się do błędu Stoch ma jednak świadomość, że jego próby nie były idealne. Jak otwarcie przyznał, spóźnił oba skoki w konkursie drużynowym. Mimo to dostrzega też pozytywy w swoim występie - Ale jest w nich energia, jest przekonanie. O to tak naprawdę walczyłem i do tego dążyłem, by takie skoki oddawać - zadeklarował. Loty Stocha zrobiły wrażenie na sędziach, którzy przyznali mu dwie "20" za pierwszy skok. Pytany przez dziennikarza o to, czy sędziowie są wyjątkowo łaskawi ze względu na to, że sezon dobiega końca, zawodnik odpowiedział z dużym uśmiechem. - Nie wiem, musisz ich zapytać - odparł. - Z technicznej strony nie ma się do czego przyczepić. Skoki, tak jak mówiłem, były spóźnione na progu, ale poza tym wszystko były w porządku - dodał.